Znalezione ostatnio przez stołeczną policję obrazy Jana Matejki i Michała Borucińskiego to drobny wycinek puli poszukiwanych dzieł. Na ministerialnej liście wciąż figuruje kilkadziesiąt tysięcy pozycji, wśród nich "Portret Młodzieńca" Rafaela Santi. O trudnościach z namierzaniem i odzyskiwaniem zaginionych obiektów opowiadał we "Wstajesz i Wiesz" TVN 24 ekspert domu aukcyjnego.
O najnowszych odkryciach, czyli "Świętym Eligiuszu, patronie dzwonkarzy" Jana Matejki oraz "Hucułkach z dzbankiem" Michała Borucińskiego informowaliśmy w niedzielę. Obrazy udało się przejąć, bo wypłynęły na rynku sztuki i miały zostać zlicytowane.
"Zaginęły setki tysięcy"
- Akurat o tych obrazach było wiadomo dość dużo, bo zostały znalezione jakiś czas temu. Najczęściej wiadomo, że istnieje w bazie poszukiwanych obiektów. Często bez podstawowych danych, bez wymiarów, bez zdjęć. Te informacje są bardzo cząstkowe – tłumaczy Jan Koszutski z domu aukcyjnego DESA Unicum. Jak podkreśla, baza, która jest prowadzona przez ministerstwo kultury obejmuje ponad 60 tysięcy poszukiwanych obiektów. - A ile ich zginęło? Myślę, ze to są setki tysięcy – twierdzi Jan Koszutski z domu aukcyjnego DESA Unicum. Zaginęły ze zbiorów muzealnych, prywatnych kolekcji oraz mieszkań, dworków w czasie II wojny światowej i po niej. Najczęściej były rabowane przez Niemców lub wywożone przez Rosjan. - Te z kolekcji prywatnych, także kościelnych są o wiele trudniejsze do znalezienia, bo brakuje dokumentacji - zaznacza ekspert.
Perły na strychu
Sama poszukiwania są żmudne. Trzeba dokładnie obserwować co trafia na światowe aukcje, zidentyfikować, czy to faktycznie poszukiwany obraz, a potem szybko reagować. Ale wiele dzieł, które są "na celowniku" urzędników ministerstwa znajduje się w polskich rękach, a posiadacze nawet nie zdają sobie sprawy z tego, co mają na ścianie, w schowku albo na strychu. Wiele obrazów nie zostało nigdy sfotografowanych, co utrudnia identyfikację. Zdarza się też, że poprzez niedokładność opisu trafiają się nie te poszukiwane dzieła.
Koszutski podkreśla, że w Polsce prawo chroni właściciela obiektów w dobrej wierze. - Jeżeli coś posiadamy powyżej trzech lat i możemy w jasny sposób określić, że na przykład kupiliśmy go na publicznej aukcji, jesteśmy chronienie przez prawo, jesteśmy właścicielem takiego obiektu – podkreśla.
Co z "Młodzieńcem"?
A co gdybyśmy kupili na aukcji "Porter Młodzieńca" Rafaela – "święty Graal" wśród zaginionych dzieł sztuki?
– Wszyscy go znamy – nawet ktoś kto nie interesuje się rynkiem sztuki wie, że cała Polska szuka "Młodzieńca". Myślę, że tutaj bylibyśmy bezradni wobec sądu. Natomiast w przypadku takiego obiektu jak obraz Michała Borucińskiego, który nikomu tak naprawdę nic nie mówi, ta sytuacja nie jest już tak oczywista – wyjaśnia Koszutski.
ran/b