- Nie liczyłam na żaden konkretny zysk, nabywając roszczenia do Sieleckiej 36/38. Taki zakup zawsze wiąże się z ryzykiem - powiedziała w środę przed sądem była urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości. Marzena K. żąda od Skarbu Państwa 6,3 miliona złotych odszkodowania w sprawie tej nieruchomości.
Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował proces cywilny, jaki Marzena K. - podejrzana w związku z aferą reprywatyzacyjną - wytoczyła Skarbowi Państwa. Była urzędniczka walczy o odszkodowanie za "wadliwą decyzję administracyjną" co do nieruchomości przy dawnym adresie Sielecka 36/38, gdzie obecnie przebiega ulica Gagarina. Chodzi o decyzję z 1954 roku, która nie pozwalała ówczesnym właścicielom na przejęcie kamienicy znacjonalizowanej dekretem Bieruta. Marzena K. właśnie roszczenia właścicieli z lat 50. odkupiła od Marka M. a następnie wytoczyła proces o decyzję z 1954 roku.
Środowe przesłuchanie K. - która przebywa w areszcie - odbyło się w trybie wideokonferencji. K. powiedziała, że celem zakupu przez nią roszczeń do Sieleckiej był "cel inwestycyjny", ale choć liczyła na zysk, to jednocześnie zdawała sobie sprawę z ryzyka i ewentualności, że "to może być nic niewarte".
- Przez wszelkie prawa i roszczenia do nieruchomości rozumiem prawo albo do zwrotu nieruchomości, albo do odszkodowania w przypadku, gdyby nieruchomość nie mogłaby być zwrócona - zaznaczyła.
W sprawie tej nieruchomości w 2011 roku Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Warszawie uchyliło - jako nieważną - decyzję Prezydium Rady Narodowej m. st. Warszawy z 1954 roku o odmowie przyznania dotychczasowym właścicielom tego gruntu prawa własności czasowej. Wcześniej - przed postanowieniem SKO - wszelkie roszczenia do tej nieruchomości nabył od jej spadkobierców znany z obrotu nieruchomościami Marek M.
Jednak w marcu 2015 roku odsprzedał te roszczenia Marzenie K. na mocy umowy za 2,2 tys. złotych. To dało jej prawo złożenia pozwu.
Marka M. "nie znała zbyt dobrze"
Właśnie kwestia umowy z marca 2015 roku i kwoty, za którą odsprzedano roszczenia, była tematem środowego przesłuchania K. - Marek M. zaproponował mi, że za taką kwotę roszczenia mi sprzeda i za taką kwotę je kupiłam - powiedziała K. Dodała, że wcześniej nie znała "zbyt dobrze" Marka M., a pierwszy raz widziała się z nim kilka tygodni wcześniej w kancelarii swojego brata mec. Roberta N. (również usłyszał zarzuty w związku z reprywatyzacją i przebywa w areszcie - PAP).
Prokurator Krzysztof Wijata zapytał K., czy już w momencie kupna roszczeń do Sieleckiej przewidywała złożenie pozwu o odszkodowanie. - Tymi sprawami zajmuje się mój pełnomocnik, on podejmował stosowne kroki i nie wiedziałam, w którą pójdą one stronę - odpowiedziała K.
Prokuratora Okręgowa w Warszawie już wcześniej - jako "rzecznik praworządności" - przyłączyła się do tego procesu. W marcu zeszłego roku Prokuratura Regionalna w Warszawie wniosła sprzeciw od decyzji SKO z 2011 roku w sprawie Sieleckiej 36/38, żądając stwierdzenia jej nieważności jako wydanej z "rażącym naruszeniem prawa". Dotychczas nie ma rozstrzygnięcia w związku z tym sprzeciwem.
Proces z pozwu K. w sprawie Sieleckiej 36/38 ma być zaś kontynuowany przez Sąd Okręgowy 14 czerwca.
Walczyła o kolejne miliony
W lutym zeszłego roku warszawski sąd oddalił inne powództwo K. dotyczące nieruchomości przy Brackiej 23 i opiewające na ponad dziewięć milionów złotych. W tamtej sprawie K. domagała się "wynagrodzenia za bezumowne korzystanie" z części budynku przez miasto w latach 2005-15, czyli w okresie 10 lat poprzedzających zwrot nieruchomości. Z kolei w czerwcu 2017 roku Sąd Okręgowy oddalił inny pozew K., także dotyczący Brackiej 23. W tej sprawie była urzędniczka domagała się prawie 10 milionów złotych odszkodowania za sprzedane lokale w tej kamienicy. Orzeczenia te są prawomocne.
Marzena K. żądała lub żąda - w sprawach nieruchomości, do których odkupiła roszczenia - w sumie ponad 30 milionów złotych odszkodowań, m.in. za "wydanie wadliwej decyzji administracyjnej", za "sprzedane lokale mieszkalne" oraz wynagrodzenia za "bezumowne korzystanie z budynku". Wcześniej dostała ona łącznie 38 milionów w ramach takich odszkodowań w sprawie innych stołecznych nieruchomości. Miała tego nie ujawnić w oświadczeniach majątkowych jako urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości - za co w październiku 2016 roku usłyszała zarzuty.
Z kolei w październiku 2017 roku Marzena K. oraz były dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej Grzegorz M. i biznesmen Janusz P. usłyszeli zarzuty korupcyjne, a sąd uwzględnił wnioski o ich areszt. Według śledczych, łapówki zostały lub miały zostać wręczone w zamian za korzystne decyzje reprywatyzacyjne dotyczące m.in. słynnej działki przy dawnej Chmielnej 70.
PAP/kw
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN