Maluchowi grozi usunięcie oka. Ostatnia nadzieja w lekarzach z USA

Półtoraroczny Szymon walczy z rakiem
Półtoraroczny Szymon walczy z rakiem
Źródło: Pamiętnik Szymona / Facebook
Mały wielki człowiek – można powiedzieć o półtorarocznym Szymonie z Otwocka, który walczy z siatkówczakiem, złośliwym nowotworem oka. Zmagania trwają już rok, lecz nie przynoszą efektów. "Lekarze chcą usunąć oko…" – alarmują rodzice chłopca. Szansą na jego wyleczenie jest specjalistyczna i bardzo kosztowna terapia w Nowym Jorku.

W mediach społecznościowych mama chłopca prowadzi akcję pod hasłem "Pamiętnik Szymona". W jego imieniu relacjonuje kolejne etapy leczenia.

"Pojechaliśmy do CZD do okulisty, a tam obcy ludzie zaczęli wyprawiać dziwne rzeczy. Mama od rana nie dała mleczka, byłem wściekły, głodny, śpiący, a na domiar złego, mama zamiast mnie rozbawiać, płakała myśląc, że tego nie widzę. (…) Usłyszała wyrok: SIATKÓWCZAK LEWEGO OKA!" - tak wspomina dzień, w którym dowiedziała się o chorobie.

Szymon miał wtedy trzy miesiące. Rozpoczął roczną chemioterapię, która – jak pisze mama – wyniszczała jego dopiero co rozwijający się organizm. Złośliwego guza jednak nie zniszczyła. Wciąż jest aktywny i grozi przerzutami.

Grozi mu usunięcie oka

W rozmowie z nami Agnieszka Kądziela dodaje, że malec miał łącznie 10 chemii. - Po każdej następowały jednak wznowy. Guz pozostaje aktywny - mówi. Chłopiec kilkukrotnie miał przetaczaną krew. Brał antybiotyki, przechodził krioterapię.

Jednak leczenie w Polsce nie przynosi efektów, a lekarze mówią o konieczności amputacji oka. W przeciwnym razie nowotwór może naciskać na nerw wzrokowy i spowodować przerzuty do mózgu.

Szansą na zatrzymanie czarnego scenariusza jest operacja w specjalistycznej klinice w Nowym Jorku, której lekarze proponują wszczepienie malcowi specjalnej płytki radioaktywnej. Taki przyrząd mógłby zapobiec "rozlewaniu się" guza.

- Taki zabieg daje 98-99 proc. szans na wyleczenie. Nigdy nie ma stuprocentowej pewności, że nowotwór uda się usunąć w całości. Ale jesteśmy dobrej myśli. Póki co staramy się o umówienie wizyty z doktorem Abramsonem. Mamy nadzieję, że uda się to zrobić jak najszybciej - dodaje nasza rozmówczyni.

Potrzeba jeszcze miliona złotych

Koszt zabiegu to aż 2 mln zł. Zbiórka pieniędzy trwa od kilku tygodni. Udało się uzbierać nieco ponad milion, potrzeba jeszcze blisko połowy. A czasu coraz mniej. - To co uzbieraliśmy do tej pory wystarczy na pierwszą wizytę - mówi mama chłopca.

Nie czekając więc na całość kwoty, rozpoczęła już starania o wyjazd. - Jesteśmy po spotkaniu z konsulem i czekamy na wizy umożliwiające podróż do Stanów - dodaje.

W zbiórkę licznie angażują się znani aktorzy i dziennikarze. Wśród nich m.in. Marcin Prokop czy Mateusz Damięcki. W internecie publikują zdjęcia, na których puszczają oko do Szymonka. W ten sposób chcą poinformować o chorobie chłopca jak najwięcej osób i zachęcić do wpłat finansowych na jego konto.

"Zostało niewiele czasu aby uratować Szymonka, musi on jak najszybciej wylecieć na leczenie. Każda minuta, każda pomoc i każda złotówka na wagę złota!" – apeluje jego mama.

kw/b

Czytaj także: