- Chodzimy tam, znamy to miejsce, znamy właściciela. Zdarza nam się tam jeść, wypić kawę, rozmawiać, dlatego zaproponowaliśmy pomoc – mówi nam Agnieszka Godfrejów–Tarnogórska, rzeczniczka Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce.
Ponad podziałami
O kawiarni Brunet Kafe na Miodowej po raz pierwszy napisaliśmy na tvnwarszawa.pl pod koniec lutego. Wtedy to nieznany sprawca porysował szyby i zostawił list: "Nie będziesz jadł polskiego chleba, masz się stąd wynieść". Autor podpisał się "Polski Patriota". Problem wracał kilkukrotnie.
Przez kilka miesięcy policja nie mogła namierzyć sprawcy. Lokal nie znajdował się w strefie objętej miejskim monitoringiem. Na kamery nie zdecydowały się ani miasto, ani policja, ale zrobiło to - znajdujące się naprzeciw kawiarni - Centrum Luterańskie. Monitoring pojawił się tam na początku marca.
Inicjatywa wyszła od biskupa kościoła Jerzego Samca, który po jednym z ataków odwiedził właściciela lokalu. – To właśnie wtedy biskup wyraził wsparcie i możliwość zamontowania kamery na budynku Centrum Luterańskiego - dodaje Godfrejów–Tarnogórska.
"To było naturalne"
- Nie wyobrażamy sobie takiej sytuacji, że moglibyśmy nie pomóc, nie odbieraliśmy tego w kategoriach robić czy nie robić. I nie tylko my wykazaliśmy solidarność – zauważa rzeczniczka. I przypomina, że wsparcie okazali także prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz i rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, którzy odwiedzili Salara Farsiego, a także kardynał Kazimierz Nycz, który wysłał tam swojego sekretarza.
- Nie odbieramy tego, jako heroiczny czyn, to było naturalne – podsumowuje nasz rozmówczyni.
Sprawa lokalu na Miodowej
Sprawa lokalu na Miodowej
kz/b