Prokuratura w Legionowie poszukuje sprawców dwóch przestępstw: śmiertelnego potrącenia oraz ciężkiego pobicia. Do obu zdarzeń doszło w miejscach objętych monitoringiem miejskim. Ale na dyżurze nie było operatorów, którzy mogliby zareagować i wezwać pomoc.
Monitoring miejski w Legionowie składa się z 49 kamer. Obraz z nich trafia do centrum monitoringu, które działa w strukturze straży miejskiej. Według informacji z legionowskiego ratusza, na dyżurach, w czasie gdy dochodziło do groźnych przestępstw, w pracy nie było nikogo z obsługi. I nie była to sytuacja wyjątkowa, bo ze względu na małą liczbę pracowników kamery często działają bez nadzoru.
Mężczyzna leżał na ulicy, zmarł w szpitalu
W grudniu policjanci opublikowali apel, w którym "poszukują świadków wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym". Według relacji mundurowych, 26 listopada około 4 rano, przy skrzyżowaniu Siwińskiego i Sobieskiego leżał 41-letni mężczyzna. W stanie zagrożenia życia trafił do szpitala, gdzie kilka godzin później zmarł.
- Śledztwo prowadzone jest z artykułu 177 paragraf 2 Kodeksu karnego, czyli spowodowania wypadku drogowego, ze skutkiem śmiertelnym - informuje prokurator Katarzyna Skrzeczkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. - Śledztwo prowadzone jest w sprawie, nikomu jeszcze nie przedstawiono zarzutów - dodaje prokurator Skrzeczkowska. Kierowca nadal jest poszukiwany.
W miejscu, w którym doszło do potrącenia znajduje się kamera monitoringu miejskiego. Według komunikatu policji, to nie operator wezwał pomoc, a "przypadkowe osoby". Dlatego nie wiadomo, kiedy dokładnie doszło do wypadku, ani jak długo potrącony mężczyzna leżał na ulicy, zanim wezwano pomoc.
Podobna sytuacja miała miejsce 10 września o 3.30. Tym razem przed urzędem miejskim przy Piłsudskiego, gdzie także działa monitoring. Na chodniku znajdował się nieprzytomny, około 50-letni mężczyzna. Ze śladami pobicia w ciężkim stanie trafił do szpitala.
Z naszych ustaleń wynika, że także w tej sytuacji pomoc wezwała przypadkowa osoba, a nie operator monitoringu. - Prokuratura wszczęła śledztwo z artykułu mówiącego o "ciężkim uszczerbku na zdrowiu". W sprawie nikt jeszcze nie usłyszał zarzutów - przekazała prokurator Katarzyna Skrzeczkowska.
Nagrania nie pomogły śledczym
- Zarówno 10 września, jak i 26 listopada na stanowisku nie było operatora, kamery nagrywały w trybie automatycznym - przyznał Kamil Stępkowski z urzędu miasta w Legionowie. - Jednocześnie pragnę podkreślić, że nagrania z monitoringu zostały udostępnione policji, co jest jednym z podstawowych celów funkcjonowania monitoringu (dokumentacja przestępstw) - zastrzegł.
Ale informacji, które uzyskaliśmy w prokuraturze, wynika, że nagrania nie pomogły śledczym. - Nagrania nie pozwoliły na wniesienie istotnych okoliczności mogących pomóc w ustaleniu sprawców – potwierdziła prokurator Katarzyna Skrzeczkowska.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że w chwili potrącenia pieszego kamera była odwrócona w inną stronę i nie nagrała zdarzenia. W przypadku pobicia przed legionowskim urzędem, jakość obrazu była zbyt słaba, aby można było na podstawie nagrania dokładnie odtworzyć przebieg sytuacji.
Brakuje operatorów monitoringu
Na początku stycznia opublikowaliśmy artykuł pt. Kamera monitoringu nagrała gwałt. Operatora nie było przy stanowisku. Opisaliśmy w nim sprawę brutalnego gwałtu, do którego doszło przy skrzyżowaniu Norwida z Ogrodowej w połowie grudnia.
Z naszych informacji wynikało, że część zdarzenia została zarejestrowane przez kamerę należącą do sieci monitoringu miejskiego. W zarejestrowanym materiale najpierw widać napastnika idącego za kobietą. W kolejnych ujęciach mężczyzna kopie leżącą na chodniku ofiarę.
Kamera w tym czasie pracowała w trybie automatycznym, co oznacza, że obracała się, wracając do punktu początkowego co kilka minut. W tym czasie, dwa z trzech stanowisk w centrum monitoringu, były nieobsadzone, a jedyny na dyżurze operator obserwował obraz z kamer w innych częściach miasta.
Ofiara wezwała pomoc dopiero, gdy z licznymi obrażeniami dotarła do mieszkania. Kilka dni po zdarzeniu policjanci zatrzymali mężczyznę. Usłyszał zarzut gwałtu ze szczególnym okrucieństwem, trafił do aresztu. Grozi mu dożywocie.
W odpowiedzi na nasze pytania, rzecznik urzędu przyznał wówczas, że w centrum monitoringu zatrudnionych jest pięciu operatorów, kolejnych pięć etatów jest wolnych. Braki kadrowe, według rzecznika, wynikają z "trudnej sytuacji na rynku pracy". - Rotacja w ramach kadry pracującej na monitoringu jest wysoka. Nie każdy odnajdzie się na tym stanowisku - tłumaczył Kamil Stępkowski.
Z kolei w odpowiedzi na interpelację, wysłaną w związku z naszą publikacją przez radnego Sławomira Traczyka, prezydent miasta Roman Smagorzewski przekazał, że "aktualnie system monitoringu miejskiego obsługuje dziewięciu pracowników monitoringu (prezydent uwzględnił pracowników, którzy obsługują kamery także na dworcu PKP - red.), a obecna struktura straży miejskiej nie przewiduje określenia wakat, gdy dana osoba rezygnuje lub odchodzi z tego stanowiska".
W dalszej części odpowiedzi prezydent przyznał, że w 2023 roku nie były publikowane ogłoszenia o naborach na stanowiska pracownika monitoringu. Ostatnia rekrutacja do pracy w centrum monitoringu odbyła się w 2020 roku.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz, tvnwarszawa.pl