Lampy na baterie lub naftowe, wręczane klientom do ręki - to odpowiedź aktywistów zajmujących się przestrzenią publiczną na planowany zakaz używania oświetlenia w ogródkach na Starym Mieście.
- Jesteśmy w Europie liderem w omijaniu przepisów prawa. Często nie dlatego, że tego prawa nie szanujemy, lecz dlatego, że to prawo, jak rzeczony zakaz oświetlania ogródków kawiarnianych na Starówce, jest po prostu idiotyczne - piszą na swojej stronie internetowej przedstawiciele grupy M20 zajmująca się przestrzenią miejską w Warszawie.
Stołeczni urzędnicy postanowili bowiem niedawno ujarzmić światło. Uznali, że na Starym Mieście nie można sobie świecić ot tak. Trzeba świecić zgodnie z wytycznymi konserwatora zabytków.
"Nieuzasadnione źródło światła"
O sprawie napisała niedawno "Gazeta Stołeczna", która ustaliła, że konserwator zabytków nie zgadza się na "nieuzasadnione źródła światła w zabytkowej przestrzeni". W praktyce oznacza to, że klienci restauracyjnych ogródków będą jedli... po ciemku. Konserwator nie zgadza się bowiem na to, by w ogródkach pojawiały się lampy.
Restauratorzy dostali w tej sprawie pismo i nie kryją oburzenia. - To nie tylko zły pomysł, ale też zmienianie zasad tuż przed startem sezonu - mówi tvnwarszawa.pl Roman Popowski, prezes Stowarzyszenia Prywatnych Przedsiębiorców Warszawskiego Traktu Królewskiego.
Restauratorzy podkreślają, że zainwestowali w swoje ogródki wiele pieniędzy i nie zamierzają ich teraz przerabiać. Tym bardziej, że jedzenie w ciemności to żadna przyjemność. - będzie ciężko zobaczyć taki ogródek, nie mówiąc już o tym, że ludzie będą się potykać o podesty - przewiduje Popowski.
Słowa dobiera jednak bardzo ostrożnie, bo podkreśla, że przedsiębiorcy liczą jeszcze na kompromis. Umówili się już z konserwator zabytków na spotkanie.
Lampy jak wóz Drzymały
W sukurs przyszła im tymczasem Grupa M20. Tworzą ją warszawiacy, którzy chcą podnosić atrakcyjność życia w mieście. Wśród swoich celów wymieniają udostępnianie przyziemi budynków mieszkańcom, prace nad powstającymi planami zagospodarowania i dbałość o estetykę stolicy.
- Pomysł biura konserwatora to cios w życie nocne na Starym Mieście - ocenia Witold Weszczak, członek grupy. I proponuje restauratorom obejście absurdalnego przepisu. - Konserwator chodzi o to, żeby nie robić oświetlenie stacjonarnego - zauważa Weszczak. - Odpowiedzią mogą być lampy wypożyczane klientom i zawieszane np. na pałąkach. Mogą być klimatyczne - na naftę albo baterię.
Według niego, lampki byłyby formalnie płatne, ale udostępniane w specjalnej promocji. Klient mógłby je dostać np. przy zamówieniu powyżej 4 zł. A że postawiłby je na stoliku, to już jego sprawa. Przepisy nie nakazują restauratorom interweniowania.
To rozwiązanie nazywa Lampami Drzymały, nawiązując do wciąż żywej tradycji obchodzenia przepisów. - Ewentualnie można by też wypożyczać klientom kaski górnicze z wbudowaną lampką. To podniosłoby atrakcyjność knajpek, które stałyby się dzięki temu ewenementem nie tylko na skalę kraju ale i Europy - drwią na swojej stronie internetowej członkowie grupy.
ran/roody
Źródło zdjęcia głównego: | Fakty o Świecie TVN24 BiS