- Żeby ten przekaz był jasny: cały czas poszukiwania Dawida trwają. Poszukiwania nie są przerwane, działania są cały czas prowadzone - stwierdził na wstępie rzecznik. - Nie ma takiej możliwości, żeby były przerwane. Mogą trwać nawet tygodniami aż do skutku, do czasu aż odnajdziemy Dawida - zapewnił.
Krótką konferencję przed budynkiem komendy zdominowały jednak doniesienia "Faktu", który podał, że ze "źródeł zbliżonych do prokuratury" wynika, iż 5-letni Dawid z Grodziska Mazowieckiego nie żyje. Według gazety, miały o tym świadczyć liczne ślady krwi i moczu dziecka w samochodzie jego ojca. Podobne ślady miały też zostać znalezione na ubraniu mężczyzny. Sylwester Marczak zdementował te doniesienia.
- Trwają badania biegłych i ekspertów i nie ma jeszcze ostatecznych wyników ekspertyz, więc spora ilość tych informacji jest niepotwierdzona. Powoływanie się na źródła jest nieporozumieniem. Na przykład, jeśli chodzi o odzież ojca Dawida, to cały czas czekamy na właściwie przygotowane (do badań - red.) ubranie. W tej chwili, z uwagi na jego stan, nie możemy przeprowadzić badania. To pokazuje jakość tych informacji, które się pojawiły - stwierdził Marczak. - Wyniki ekspertyz nie są znane, nie ma wyników, nie możemy mówić o czymkolwiek. Powoływanie się na nie jest niepoważne i krzywdzące, zwłaszcza dla rodziny Dawida - podkreślił.
Wznowili poszukiwania terenowe
Marczak poinformował także, że poszukiwania prowadzone przez pododdziały zwarte zostały wznowione.
- Działają dzisiaj przy A2 z uwagi na rozszerzenie terenu poszukiwawczego. Cały czas na bieżąco docierają do nas nowe informacje i wszystkie są sprawdzane. Nie ma możliwości, żeby cokolwiek zostało przez nas zlekceważone - wyjaśnił.
- Najbardziej prawdopodobnych hipotez jest kilka, dotyczą konkretnych obszarów i są prowadzone w tym samym kierunku, ale nie będę ich wskazywał – stwierdził Marczak. Nie odpowiedział wprost na pytanie, czy rozważana jest hipoteza wywiezienia i przetrzymywania chłopca.
Dodał, że codziennie weryfikowane są setki informacji napływających do policji. - Stu policjantów każdego dnia pracuje nieustanie nad tą sprawą, kryminalni, policjanci z laboratorium, biegli. Liczba śladów jest duża, zabezpieczono je w różnych miejscach – powiedział.
Wyjaśnił również, że informacje ściśle związane z pracą operacyjną służb świadomie nie są przekazywane. - Podajemy tylko te informacje, które są kluczowe w poszukiwaniach, więc proszę, żeby nie odnosić się do takich kwestii jak na przykład relacje rodzinne. Jeśli coś jest elementem śledztwa, ale w naszej ocenie nie ma wpływu na znalezienie Dawida, to nie będziemy tego wskazywać - stwierdził.
Ubrania przygotowane do badania
Wcześniej do publikacji "Faktu" odniósł się rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Łukasz Łapczyński. Stwierdził, że przekazane informacje "nie znajdują odzwierciedlenia w zgromadzonym w toku śledztwa materiale dowodowym".
- Nieprawdziwa jest informacja o uzyskaniu w toku śledztwa opinii biegłych z zakresu badań DNA, a w szczególności opinii biegłych w zakresie śladów krwawych mającej rzekomo potwierdzać istnienie śladów krwi chłopca na ubraniu mężczyzny - powiedział prokurator Łapczyński.
Jak podkreślił, do tej pory ubrania mężczyzny nie mogły zostać poddane badaniom w kierunku izolacji DNA z przyczyn obiektywnych. Jak dodał, chodzi o stan ubrań związany z okolicznościami zdarzenia, wtargnięciem pod pociąg oraz padającym deszczem podczas oględzin. Prok. Łapczyński zapewnił przy tym, że ubrania ojca Dawida są przygotowywane do badania.
Rzecznik prokuratury zaznaczył, że auto mężczyzny zostało poddane skrupulatnym oględzinom. - Zabezpieczono szereg śladów kryminalistycznych, które aktualnie są badane przez biegłych. Nie dysponujemy jeszcze pełnymi opiniami ze zleconych badań - dodał rzecznik.
Prokurator oświadczył też, że "nieprawdziwa jest informacja o uzyskaniu opinii wskazującej na obecność moczu dziecka czy to w aucie, czy to na ubraniu mężczyzny".
- Ponadto biorąc pod uwagę okoliczności śmierci Pawła Ż. i odniesione przez niego obrażenia, ujawnienie na jego ciele czy ubraniu śladów roślin, ziemi czy innych elementów miejsca zdarzenia jest możliwe, aczkolwiek na tym etapie procesowo niepotwierdzone. W toku śledztwa zlecono szereg opinii; zlecenie kolejnych będzie zależało od wniosków płynących z opinii bazowych, zleconych na obecnym etapie - zaznaczył Łapczyński.
Śmierć ojca, zaginięcie chłopca
Do zdarzenia doszło w środę. Około godziny 17 pięcioletni Dawid Żukowski wyszedł ze swoim ojcem z domu dziadków w Grodzisku Mazowieckim. Mężczyzna miał go zawieźć do matki, do Warszawy. Rodzice nie byli rozwiedzeni, ale nie mieszkali razem. Ostatni raz kontaktowali się o godzinie 18 w środę. Jak ustalił reporter "Faktów" TVN Dariusz Łapiński, mężczyzna miał wysłać do żony SMS, że "już nigdy nie zobaczy swojego syna".
Ojciec Dawida zginął tuż przed 21 potrącony przez pociąg na torach kolejowych. Według ustaleń funkcjonariuszy, było to samobójstwo. Kilka godzin później, około północy, matka zgłosiła zaginięcie chłopca.
Trasa szarej skody
W środę policjanci w Grodzisku Mazowieckim znaleźli samochód, którym ojciec poruszał się z dzieckiem. Dotarli także do monitoringu, który pozwolił odtworzyć trasę między Grodziskiem a Warszawą.
Pewne jest, że przy węźle Konotopa kierowca zatrzymał się na kilka minut, a w drodze powrotnej do Grodziska stanął albo zjechał gdzieś w pobliżu nawet na kilkanaście minut. Nie wiadomo, co wtedy działo się z dzieckiem. Auto odnaleziono trzy kilometry od torów w grodziskiej dzielnicy Łąki.
Kilkudniowe poszukiwania
W nocy ze środy na czwartek ruszyły zakrojone na szeroką skalę poszukiwania. Łącznie przeczesano ponad cztery tysiące hektarów w okolicy Okęcia, dzielnicy Łąki w Grodzisku i autostrady A2. Bez skutku. W poniedziałek rano rzecznik stołecznej policji Sylwester Marczak przekazał, że zakończyły pracę grupy prowadzące poszukiwania w terenie.
Skoda fabia ojca Dawida
mp/PAP/b