- To przykład skrajnej nieodpowiedzialności i lekceważenia obowiązujących zasad bezpieczeństwa w czasie pandemii. 52-latka, z uwagi na potwierdzonego koronawirusa, do czasu całkowitego wyzdrowienia objęta była izolacją domową – mówi Robert Szumiata, rzecznik śródmiejskiej policji. Ale – jak przekazuje – zdecydowała się wyjść z domu. W piątek poszła do warzywniaka.
- Wracając, bez maseczki na twarzy, przed wejściem do budynku natknęła się na policyjny patrol, kontrolujący osoby będące na kwarantannie i w izolacji domowej – opisuje Robert Szumiata. Policjanci zaczepili ją i zapytali, czy jest może sąsiadką kobiety, która powinna być w izolacji, a nie odbiera teraz domofonu.
Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, 52-latka jest pielęgniarką.
"No dobra, macie mnie"
- 52-latka stwierdziła, że zna osobę, o którą pyta policjant, i że nie odbiera, bo pewnie się kąpie. Policjanta zaintrygowała ta odpowiedź, więc poprosił 52-latkę o okazanie dokumentu tożsamości. Wtedy usłyszał "no dobra, macie mnie" – relacjonuje Szumiata.
Okazało się, że była tą osobą, którą przyszli skontrolować policjanci. Została zatrzymana i usłyszała zarzut narażenia osoby na zakażenie chorobą zagrażającą jej zdrowiu i życiu. Grozi jej pięć lat więzienia. Została tymczasowo aresztowana.
Policjant, który miał kontakt z 52-latką, wprost z interwencji trafił na przymusową, 14-dniową kwarantannę.
Autorka/Autor: kz/r
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: KRP1