Kontrowersje wokół dyktanda. Poszło o kasę, nie o "ó" i "ż"

Pierwsze Dyktando Warszawskie
Źródło: TVN24
Pierwsze Warszawskie Dyktando wzbudziło kontrowersje warszawiaków. I nie chodziło o zagwozdki ortograficzne, a o… regulamin. Ratusz zapowiada zmiany.

Michał Gniazdowski, socjolog. Na co dzień układa hasła do krzyżówek. Współpracuje również z jednym z polskich wydawnictw. O sobie pisze: "Lubię słowa – od a do żet i co do joty".

W 2016 roku sięgnął po trofeum Polskiego Mistrza Ortografii. W sobotę zdobył zaś tytuł Warszawskiego Mistrza Ortografii i nagrodę - 5 tysięcy złotych. I właśnie to wzbudziło oburzenie naszych czytelników.

"Wielki minus dla organizatorów"

"Pierwsze miejsce zajęła osoba z wielokrotnym tytułem... a podobno nie mogły takie osoby brać udziału, ogłaszano tuż przed rozpoczęciem. Oszustwo ze strony uczestnika, a organizatorzy nie zadali sobie trudno zweryfikowania laureatów" – napisała na naszym forum Greta.

Wtórowała ona: "Dokładnie tak. Warunkiem było to, że nie można było być mistrzem ortografii. A tu jednak proszę. Pan Michał wielokrotnie wygrywał takie konkursy..." - dodała.

Obiekcje miała również kate123. "Dokładnie. Nie dość, że w ogóle już tyle razy wygrał niejedno dyktando, to jeszcze układa hasła do Wielkiego Słownika Ortograficznego. Za rok pewnie znowu wygra i zgarnie hajs, no bo jak inaczej. Wielki minus dla organizatorów" – skomentowała.

"Zgodnie z regulaminem"

Z samym zwycięzcą nie udało nam się skontaktować, jednak w ratuszu potwierdzono, że nasi czytelnicy mają rację. Magdalena Łań z biura prasowego zapewniła przy tym, że regulamin nie został złamany. - Pan Michał w rozumieniu regulaminu, naukowcem nie jest, ponieważ nie prowadzi zajęć na uczelni wyższej - tłumaczy.

Ale przyznaje, że regulamin musi być zmieniony. – To jest bardzo zasadna uwaga. Jest to pierwsze dyktando, praktyka pokazała, że zasady muszą być bardzo skrupulatnie napisane – mówi Łań.

Po publikacji materiału skontaktował się z nami sam Michał Gniazdowski, laureat konkursu. W przesłanym oświadczeniu podkreślił, że regulamin dyktanda nie wyklucza ze startu laureatów innych dyktand.

"Dla pełnej jasności umieściłem na swojej pracy dopisek 'Jestem Mistrzem Ortografii Polskiej 2016'. Ponadto po napisaniu dyktanda skontaktowałem się z jury pytając wprost, czy my, laureaci dyktand, będziemy zdyskwalifikowani" - wyjaśnia Gniazdowski.

Ponad 400 osób

Dyktando organizowane było w Warszawie po raz pierwszy. Znajomość ortografii sprawdziło ponad czterysta osób. Ich zadaniem byłonapisanie tekstu o wyprawie nad Zalew Zegrzyński, najeżony trudnościami ortograficznymi.

Autor dyktanda – prof. Jerzy Bralczyk triumfował – nikt nie napisał tekstu bezbłędnie. Oto jego fragment:

Jak by to było przyjemnie przemierzyć, jak w pozaprzeszłym wieku, warszawskie przestrzenie, wzdłuż i wszerz, w poprzek i na ukos, od niegdysiejszych suburbiów, choćby od dzisiejszych pierzei do pierzei, na przykład od miejsca, gdzie dziś stacja Kolei Mazowieckich Ursus-Niedźwiadek, aż do Zalewu Zegrzyńskiego, jakimś staromodnym, z dawna już zapomnianym środkiem lokomocji, nowo wyposażonym ekwipażem, albo choćby wiejskim obskurnym wozem z hołoblami i duhą, nawet gdyby trwało to półtrzecia dnia! Podczas takiego wojażu można by się zatrzymać w pół drogi, wstąpić do jakiejś oberży czy zgoła zgrzebnej garkuchni na staropolskie proste jadło, na żętycę z dzieży czy półgęsek wprost z brytfanny.

kz/r

Czytaj także: