Przyszli do pracy, ale zamiast otworzyć swoje lokale dla klientów, sami zostali przed drzwiami. A raczej przed płotem. W nocy właściciel ogrodził pawilon przy ulicy Przeskok. Twierdzi, że rozwiązał umowę najmu, a sam budynek nie nadaje się do użytku.
O sprawie poinformował nas internauta. - Wszystkie knajpy przy ul. Przeskok zostały odgrodzone przez policję czarnym murem - napisał na Kontakt 24.Pojechaliśmy na miejsce. W środę przed południem przed budynkiem stało kilkadziesiąt osób. Wśród nich byli właściciele, ochroniarze oraz policja, chociaż to nie ona postawiła płot.
Mówi jeden z podnajemców, właściciel sklepu monopolowego
Nie mogli pracować
Teren został ogrodzony przez firmę rozbiórkową, wynajętą przez właściciela budynku - firmę Centro-Tel. - Powodem było skuteczne rozwiązanie 19 lipca umowy z najemcą oraz zarządcą budynku - panem Algawanem - tłumaczy Grzegorz Stępniewski, radca prawny, który reprezentuje właściciela i był na miejscu.
Interesy w budynku prowadzą podnajemcy. Są oburzeni. Tłumaczą, że zgodnie ze swoimi umowami, mieli na wyprowadzkę czas do 30 września. - O godzinie 10 dostałem telefon od jednego z pracowników, że nie może wejść do budynku. Przyjechałem na miejsce - mówi właściciel sklepu monopolowego. I dodaje: - Dwa tygodnie temu dostałem pismo od właściciela, że muszę się wyprowadzić do 23 sierpnia, inaczej będę płacił karę w wysokości 33 tysięcy złotych. Konsultowałem to z prawnikiem i powiedział mi, że jest to bezpodstawne, gdyż ja nie wynajmuję lokalu bezpośrednio od właściciela budynku.
Mówi Amin Algawan, syn najemcy budynku przy ul. Przeskok
Prawniczy spór na chodniku
- Zgadza się, z tym państwem nie łączy nas, jako właścicieli, żaden stosunek prawny, jednakże chcieliśmy ich poinformować, gdyż nie możemy się porozumieć z najemcą budynku - odpowiada Stępniewski.
Jak dodaje, umowa z najemcą głównym została rozwiązana, a on wprowadził w błąd swoich podnajemców, twierdząc że do końca września mogą zostać. - Wygaszenie umowy głównej powoduje wygaszenie umowy podnajmu - tłumaczy prawnik. I wyjaśnia, że w lipcu 2012 roku właściciel dostał pozwolenie na rozbiórkę i budowę nowego budynku. - Został o tym poinformowany pan Algawan. Niektórzy zaczęli się więc wyprowadzać - podkreśla Stępniewski.
Poszło o dyskotekę?
Głowny najemca cały czas wynajmował jednak zwalniane lokale. Między inymi w lipcu tego roku zainstalował w budynku dyskotekę, pomimo że to budynek handlowo-usługowy. - Umowa została podpisana na cztery lata - informuje Stępniewski.
Właśnie to nie spodobało się właścicielowi i dlatego doszło do natychmiastowego rozwiązania umowy z głównym najemcą.
Ponadto, jak tłumaczy Stępniewski, budynek nie nadaje się do dalszego użytkowania. - Straż pożarna, która we wtorek rano weszła do budynku, stwierdziła nielegalny pobór prądu i dlatego należy go wyłączyć z użytku. Ponadto strażacy wskazałli 1500 uchybień między innymi brak instalacji oddymiających.
Na te zarzuty odpowiada Amin Algawan, syn głównego najemcy i zarazem właściel jednego z lokali. Twierdzi, że wypowiedzenie jest bezprawne. - Mojemu ojcu wręczyła je osoba, która nie figuruje w KRS, czyli osoba, która nie była uprawniona do składania w imieniu spółki oświadczenia - przekonuje. I dodaje, że powodem wypowiedzenia było rażące naruszenie umowy. - Były to kłamstwa i naciąganie rzeczywistości, po to, żeby właściciel nie musiał z nikim zawierać ugody - ocenia.
Muszą zacząć rozbiórkę
Zgodnie z planem właściciela, na miejscu starego ma powstać budynek mieszkalno-biurowo-usługowy. Decyzja wydana w lipcu 2012 roku uprawomocniła się we wrześniu tego samego roku.
- Zgodnie z prawem budowlanym właściciel ma rok na jej wykonanie, czyli do końca września- tłumaczy prawnik.
su/roody