Rzucił ich w to miejsce przypadek, bo co innego. Szaleńczo, od pierwszego wejrzenia i bez pamięci zakochali się w tej ruderze. Nie wiedzieli, nie mieli wtedy pojęcia, że w czasie wojny willa była własnością Stefana "Grota" Roweckiego, wroga numer 1 okupujących Polskę Niemców. Tak, czują tę unoszącą się po pokojach tajemnicę. Bardzo lubią myśleć, że duch generała tu wraca, w salonie lub na werandzie zasiada z nimi do herbaty. Jak domownik. Swój.
Lato 2005 roku, Józefów pod Warszawą. Opowieść zaczyna się od końca.
Arkadiusz Głogowski przedziera się przez chaszcze w podwarszawskiej miejscowości. Błądzi, traci orientację, za bardzo nie wie, gdzie jest. Nagle bach - stoi ten dziwny dom. Zaniedbany, zapomniany, ponury. Piękny. Z duszą.
- Znalazłem dla nas miejsce - mówi żonie przez telefon.
Na podwórku, nie wiadomo skąd, wyrasta niewysoki, zaciekawiony obecnością intruza człowiek. Sąsiad. Tak, działka jest na sprzedaż, co ma nie być. Tak, zna właściciela, nazywa się Mielczarski, "ale panie, on w Australii mieszka". - Elka, daj telefon - krzyczy Arek do żony, która, też jak zjawa, ukazuje się tuż za nim.
Po powrocie do wynajmowanego mieszkania Głogowski sprawdza, kim jest Stefan Mielczarski. Robi się od razu ciekawie - to wnuk Stefana Roweckiego. Dzwoni i nie może uwierzyć w to, co słyszy. Dom, tę ruderę, którą przypadkiem znalazł, na fałszywe nazwisko kupił w czasie okupacji "Grot". Generał pomieszkiwał tam w latach 1941-1943.
Do czasu, kiedy wpadł w kocioł.
>>CZYTAJ CAŁOŚĆ W MAGAZYNIE TVN24.PL<<
Autorka/Autor: Rafał Kazimierczak
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia / tvn24