Karawan z trumną. Tak walczą o poprawę bezpieczeństwa na ulicach

Happening na Ursynowie
Źródło: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl
Karawan z trumną stanął przy jednym ze skrzyżowań na Ursynowie. Obok na ulicy leży rower. Spokojnie, to tylko happening zorganizowany przez Inicjatywę Mieszkańców Ursynowa "w sprawie bezpieczeństwa drogowego".

- Punktualnie o godzinie 15 organizatorzy przebrani za pracowników domu pogrzebowego stanęli z karawanem w zatoczce w al. KEN. Z bagażnika samochodu wystaje trumna, a na niej tabliczka imitująca znak: ograniczenie prędkości do 50 km/h - relacjonował Artur Węgrzynowicz, reporter tvnwarszawa.pl. - Jeden z mężczyzn ma także atrapę radaru, którym wykonuje pomiar prędkości, mierząc do przejeżdżających obok samochodów. Ponadto uczestnicy mają baner z hasłem: "Do bezpieczeństwa na drogach podchodzimy ze śmiertelną powagą" - dodał.

Po co to wszystko? Jak tłumaczy Antoni Pomianowski, prezes Inicjatywy Mieszkańców Ursynowa, chodzi o apel do kierowców. - Mamy okres przedświąteczny, niedługo będziemy wyjeżdżać do domów, potem wracać. Ruch na ulicach się zwiększy. Apelujemy o chwilę refleksji o rozwagę na drodze, aby kierowcy zwolnili, zdjęli nogę z gazu - wyjaśnia w rozmowie z tvnwarszawa.pl i dodaje: - Czasem warto później dojechać do domu, ale dojechać całym i zdrowym.

Wybór miejsca nie był przypadkowy. - To miejsce jest centralnym punktem Ursynowa, krzyżują się tu dwa ważne szlaki komunikacyjne. W al. KEN dochodzi także coraz częściej do wielu wypadków - odpowiada Pomianowski.

"Trzeba trochę szokować"

Forma happeningu może budzić kontrowersje, szczególnie w dniu, w którym w Brukseli, w wyniku ataków terrorystycznych, zginęło kilkadziesiąt osób.

- Dzisiaj żeby coś trafiło do odbiorcy, trzeba trochę szokować, tym bardziej, że sprawa bezpieczeństwa ruchu drogowego to nie jest żart. Trzeba brutalnie uświadomić, czym może się skończyć nieostrożna jazda - tłumaczy prezes stowarzyszenia. - Chodziło nam o wymuszenie skutecznej refleksji i to naszym zdaniem się udało, bo wielu kierowców zwalniało - dodaje.

Pomianowski przyznaje, że zastanawiali się nad przesunięciem happeningu na inny dzień. - Dzisiaj rano doszło do potrącenia pieszego na Ursynowie, więc postanowiliśmy, że mimo wszystko chcielibyśmy ten happening zorganizować - wyjaśnia. Jak dodaje, tym bardziej skoro dzieją się takie tragedie na świecie, to przynajmniej my jeździjmy bezpiecznie i my dotrzyjmy do domu. Minutą ciszy wspomnijmy tych, którzy już nie dotrą.

Happening na Ursynowie

su/sk

Czytaj także: