Wiadomo już, co znajdowało się w ponad sześciu tysiącach pojemników na działce w okolicach Mińska Mazowieckiego. Z opinii biegłego z zakresu badań chemicznych wynika, że ktoś pozostawił tam odpady przemysłowe, zawierające rakotwórcze, toksyczne i łatwopalne związki. Śledczym nie udało się dotychczas ustalić, kto za nie odpowiada.
Składowisko niebezpiecznych substancji zostało odkryte na początku lutego w miejscowości Ryczołek, tuż przy krajowej "dwójce", przed zjazdem na autostradę. Na posesji ktoś zgromadził około 6,5 tysiąca pojemników, każdy o pojemności tysiąca litrów. Strażacy odkryli je na placu, w dwóch halach namiotowych i w naczepach samochodów ciężarowych. Grupa chemiczna straży pożarnej oceniła wstępnie, że pojemniki są szczelne i zawierają substancję niebezpieczną.
Zbadaniem sprawy zajęła się Prokuratura Rejonowa w Mińsku Mazowieckim. Wszczęto śledztwo dotyczące składowania substancji w sposób, który mógł spowodować zagrożenie życia i zdrowia człowieka, obniżenie jakości wody, powietrza i powierzchni ziemi oraz zniszczenie w świecie roślinnym. Czyn ten opisany jest w artykule 183 paragraf 1 Kodeksu karnego.
Zbadali próbki niebezpiecznej substancji
Prokurator rejonowy Marek Sęktas poinformował naszą redakcję, że wpłynęła już opinia biegłego z zakresu badań chemicznych. Została wydana na podstawie badań laboratoryjnych próbek pobranych ze zbiorników składowanych na posesji w Ryczołku.
- Pobrane próbki składają się z mieszanin związków chemicznych w których najczęściej występują związki chemiczne jak: metanol, etanol, octan etylu, izopropanol, aceton, ksyleny, kwas siarkowy, styren - wylicza prokurator.
Wyjaśnia też, że wykryte związki są prawdopodobnie odpadami przemysłowymi. Mogły pochodzić z zakładów chemicznych, petrochemicznych, farbiarskich lub lakierniczych. - Ich szkodliwość dla zdrowia i środowiska wynika z faktu, że zawierają substancje: rakotwórcze, łatwopalne, mutagenne, toksyczne dla środowiska, żrące i drażniące - zaznacza Sęktas.
Śledczy szukają właściciela pojemników
Dotychczas nikt nie usłyszał zarzutów. Śledczym nie udało się jeszcze ustalić, kto odpowiada za umieszczenie zbiorników na posesji. Postępowanie trwa.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że właścicielem posesji jest prywatna firma, która utrzymuje, że od lat z niej nie korzystała i nie ma nic wspólnego ze składowiskiem, ponieważ teren został w ubiegłym roku wynajęty innemu podmiotowi.
Za nieodpowiednie postępowanie z odpadami grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz, tvnwarszawa.pl