Miroslav Radović przeprasza za nocny wypad do klubu. Obiecuje walkę o mistrzostwo i udowodnienie "co w życiu legionisty jest najważniejsze". Jego rodak - Danijel Ljuboja - na ułaskawienie szans raczej nie ma.
W środę Legia sięgnęła po szesnasty w historii Puchar Polski. Przegrała ze Śląskiem 0:1, ale obroniła dwubramkową zaliczkę z meczu z Wrocławia.
Po spotkaniu (wszedł na boisko w drugiej połowie) Radović znalazł się z nieobecnym na boisku Danijelem Ljuboją w nocnym klubie. Pili alkohol. Pech chciał, że w tym samym miejscu bawił prezes Legii, Bogusław Leśnodorski. Rozbawiony Radović zaproponował szefowi drinka. To ostatecznie rozwścieczyło prezesa.
W piątek ogłoszono, że Radović zapłaci karę pieniężną, a Ljuboja został przesunięty do Młodej Ekstraklasy. W tym sezonie, i w Legii w ogóle, już prawdopodobnie nie zagra.
Ciężka praca na treningach
"Rado" się pokajał. - Chciałbym przeprosić trenera, kolegów z drużyny, władze klubu oraz kibiców za moje nieprofesjonalne zachowanie po zdobyciu Pucharu Polski. Niestety dopiero po fakcie przyszła refleksja, że nie był to najlepszy moment na świętowanie - czytamy w jego oświadczeniu.
- Przede mną oraz zespołem najważniejsze mecze sezonu i wszyscy powinniśmy teraz skoncentrować się na ciężkiej pracy na treningach i walce o upragniony przez wszystkich tytuł mistrzowski. Wiem, że najlepszą formą przeprosin może być moja dobra gra, dlatego obiecuję, że jeżeli tylko trener da mi szansę na rehabilitację, udowodnię wszystkim na boisku, co dla mnie piłkarza, legionisty, jest w życiu najważniejsze - dodaje Serb.
W sobotę Legia gra w Białymstoku. Czeka na wynik z Bułgarskiej - w piątek Lech podejmuje Widzewa. Jeśli wygra, będzie miał punkt przewagi nad drużyną Jana Urbana.
kcz/tvn24.pl