Oficjalnie Jazz Jamboree ruszyło już pod koniec września otwartym koncertem tria Możdżer-Danielsson-Fresco i Petera Cincottiego na placu Trzech Krzyży. Ale jego główna część odbędzie w weekend w klubie Stodoła.
Jazz Jamboree to jedna z najstarszych marek festiwalowych w Europie. Dziś nieco przykurzona, co próbuje zmienić Mariusz Adamiak. Ten sam, który przed laty stworzył Warsaw Summer Jazz Days, czyli drapieżną alternatywę dla sędziwej, konserwatywnej "Dżemborki". Siłą rzeczy imprezy będące kiedyś w kontrze do siebie, dziś nieco się do siebie zbliżyły, stylem i formułą.
- Absolutne zróżnicowanie festiwali jest raczej niemożliwe, ale z czasem będą bardziej się od siebie różniły. Wiele zależy od budżetu. Moja koncepcja Jazz Jamboree zakłada tworzenie projektów polsko-amerykańskich. W zeszłym roku były takie cztery, wszystkie bardzo dobre. W tym roku nie dostaliśmy dotacji z urzędu miasta, więc musieliśmy nieco okroić program. Nie ukrywam, że te przygody polsko-amerykańskie są drogie, więc w tym roku będą tylko dwie - mówi nam Adamiak.
Polsko-amerykańskie fuzje muzyczne
Pierwszą z tych "przygód" będzie premierowy występ zespołu Marcin Olak Imagine Nation z gościnnym udziałem Liberty’ego Ellmana, znakomitego gitarzysty związanego w latach 90. z kalifornijskim nurtem M-Base, a dziś kojarzonego ze sceną nowojorską.
Drugi polsko-amerykański mariaż, to duet pianisty Marcina Maseckiego i grającego na mandolinie Mike’a Marshalla. Masecki to artysta osobny i niepowtarzalny, wyrastający z jazzu, zakochany w improwizacji a ostatnimi czasy romansujący z muzyką rozrywkową. Koncepcja jego koncertu na JJ rodziła się długo. – Długo szukaliśmy, Marcin wysłał mi swoich faworytów, ja sprawdzałem, kto może w tym terminie. stanelo na Marshallu. Obydwaj są dużymi postaciami, szalonymi improwizatorami. W repertuarze znajdą się polskie ragtime’y z lat 30. i muzyka brazylijska – zdradza nasz rozmówca.
I kontynuuje opowieść o festiwalowej kuchni: - Czasem bywa tak, że planując jeden festiwal pojawia się możliwość sprowadzenia gwiazdy, która pasowałby bardziej na drugi. Ale jeśli jest okazja, to i tak ją bierzemy, bo szansa może się prędko nie powtórzyć. Tak było z The Bad Plus.
To akustyczne trio czerpiące zarówno z popkultury (Nirvana), jak i klasyki (Strawiński), znajduje się obecnie w bardzo ciekawym momencie swojej kariery. Kto widział i słyszał ich na żywo, ten wie, że Reid Anderson, Ethan Iverson i David King stanowili jeden muzyczny organizm. Jednak w tym roku Iverson zdecydował się opóścić zespół. Nowym pianistą został Orrin Evans, który pierwszy raz zaprezentuje się polskiej publiczności w tym składzie. Czego się spodziewać? - Są świadomi, że wypracowali własny styl i nowy pianista się w to wpisuje – twierdzi Mariusz Adamiak.
Wyspy pulsują jazzem
Sobota będzie na Jazz Jamboree dniem brytyjskim. Już ostatni edycja Warsaw Summer Jazz Days pokazała, że Zjednoczone Królestwo jest dziś tym miejscem na jazzowej mapie Europy, które pulsuje najmocniej.
Najpierw będzie próbował to udowodnić Binker Golding, tym razem w kwartecie (latem dał freejazzowe show w duo z Mosesem Boydem). Potem na scenie pojawi się Ezra Collective. "Są prawdziwą siłą napędową londyńskiej sceny jazzowej. Ich muzyka z szacunkiem odnosi się do klasycznego jazzu, łączy afrobeat z hip hopem, a wszystko to podlane specyficznym brzmieniem angielskiej stolicy" – zachwalają kwintet organizatorzy.
Jednak jazz na Wyspach nie rozpoczął się w XXI wieku, czego świadectwem jest trzeci tego dnia wykonawca - Idris Ackamoor and The Pyramids. Historia zespołu założonego przez cenionego saksofonistę sięga lat 70. Ich koncerty to muzyczna wycieczka w stronę funku, afro-beatu czy reggae, a tekstowym zaangażowaniem przywodzą na myśl takich tuzów, jak Fela Kuti czy Sun Ra.
Chicagowski finał z rozmachem
Ostatni dzień festiwalu wydaje się najbardziej zróżnicowany. Rozpocznie go solowy set pianisty Uriego Caine’a. Miłośników mocniejszego grania ucieszy koncert trio Jamesa Brandona Lewisa. – To nadzieja światowego saksofonu. Porównuję go, jeśli chodzi o siłę, do Steve’a Colmana czy nieżyjącego już Boba Berga – opowiada szef Jazz Jamboree. Najwięcej splendoru przyniosła temu tenorzyście płyta "Days of FreeMan", w której odwołał się do hip-hopu z lat 90. Jego specyficzną grę porównywano do rapowego freestyle’u. Sekundowali mu świetni muzycy: Jamaladeen Tacuma na basie i Rudy Royston na perkusji. Gościnnie udzielał się także młody MC - Supernatural.
Wreszcie The Art Ensemble of Chicago - jazzowa marka z kilkudziesięcioletnią historią, wprost idealna propozycja na wielki finał zasłużonej imprezy. W składzie awangardowej kooperatywy chicagowskich artystów usłyszymy i zobaczymy m.in. jej założyciela Roscoe Mitchella. Nie zabraknie też typowych dla zespołu wyjątkowych dźwięków płynących z małych instrumentów: tradycyjnych bębenków i gitar, gwizdków, rogów, dzwonków, marimby i różnej wielkości gongów.
- Wokaliści, szamaństwo, wpływy afrykańskie… Ich pierwszy koncert na Jazz Jamboree przed laty był wielkim wydarzeniem. Grali jeszcze z Lesterem Bowie, bardzo brak tego elementu żartu, który on wprowadzał – wspomina szef Dżemborki. Ale zapewnia, że mimo nieobecności znakomitego trębacza, jakość została. – Na pewno nie odcinają kuponów, to świetni muzycy grający na najwyższym poziomie. To będzie zacny finał festiwalu – podsumowuje Mariusz Adamiak.
Festiwalowi towarzyszyć będzie dwupłytowy album z utworami największych muzyków, którzy gościli na Jazz Jamboree.
Program Jazz Jamboree 2018:
26 października, piątek, godz. 19.00 Marcin Olak Imagine Nation feat. Liberty Ellman Marcin Masecki with Mike Marshall The Bad Plus
27 października, sobota, godz. 19.00 Binker Golding Quartet Ezra Collective Idris Ackamoor & The Pyramids
28 października, niedziela, 19.00 Uri Caine James Brandon Lewis Trio Art Ensemble of Chicago Klub Stodoła, ul. Batorego 10, bilety 110-160 zł
Piotr Bakalarski
Źródło zdjęcia głównego: mat. organizatora