Pytania o skuteczność wymiaru sprawiedliwości pojawiły się od razu po ostatnich podpaleniach. Większej siły nabrały, kiedy w nocy z niedzieli na poniedziałek policja zatrzymała Jacka T., notowanego wcześniej za podobne wybryki. Ostatni raz został zatrzymany w marcu 2012 roku. 10 stycznia opuścił jednak areszt.
Opuścił areszt
- Sąd uznał, że nie ma podstaw do dłuższego przetrzymywania mężczyzny. Jacek T. wpłacił poręczenie majątkowe w wysokości 200 tys. zł, do tego przebywał w areszcie prawie rok. W związku z tym sąd uznał, że podejrzany może opuścić areszt – mówi tvnwarszawa.pl zastępujący rzecznika prasowego sędzia Wojciech Małek z Sądu Okręgowego.
Przyznaje, że zaufanie sądu do Jacka T. było nadmierne, jednak "zawsze jest jakiś procent nietrafionych decyzji". - To, że ktoś popełnił przestępstwo dwa razy, nie znaczy, że popełni je po raz trzeci, czy czwarty - tłumaczy.
"Nie straci poręczenia"
Mężczyzna przebywa aktualnie w Komendzie Stołecznej Policji. Co ciekawe, nawet jeśli potwierdzą się podejrzenia o kolejne podpalenia, nie straci on wpłaconego 10 stycznia poręczenia majątkowego.
- W przypadku, gdyby utrudniał postępowanie procesowe np. ukrywał się, straciłby pieniądze. Jednak sąd uznał, że nie ma takiej groźby. Według przepisów w takiej sytuacji jak zaszła, Jacek T. nie utraci poręczenia – przyznaje sędzia Małek.
Już kilkanaście podpaleń
Jacek T. jest podejrzany o zniszczenie w ostatni weekend siedmiu samochodów w okolicy ul. Oleandrów. Z soboty na niedzielę spłonęły dwa pojazdy. W następną noc podpalone zostało pięć kolejnych.
W zeszłym roku w tym sasmym rejonie, spłonęło już siedem aut. Zatrzymano Jacka T. Okazało się, że jest on także podejrzany o podpalenia kilku aut w 2011 roku. Obie sprawy czekają na rozpoznanie w dwóch warszawskich sądach rejonowych. W jednej znich rozpoczęcie procesu zaplanowano na 7 marca
band/b