Zaskakujący występ Fisza, raperski popis De La Soul, energetyczny koncert Garbage, wreszcie nu metalowa petarda Linkin Park. Pierwszy dzień piątej edycji Orange Warsaw Festival dobiegł końca. Muzyczna uczta będzie kontynuowana w niedzielę.
Festiwal rozpoczął zespół Fisz Emade Tworzywo kawałkiem "Jesteście gotowi". Publiczność gotowa na hip-hopowy występ, musiała się czuć nieco zaskoczona, bo bracia Waglewscy zaprezentowali się w rockowej odsłonie. Dlatego też bardziej słyszalne niż gramofon były analogowe klawisze i gitara basowa.
Był to drugi występ braci na Orange Warsaw Festival - w 2010 roku zagrali pod szyldem Kim Novak. Podczas konferencji prasowej zapowiedzieli, że także ten projekt będzie miał swoją kontynuację. Nowa płyta powinna się ukazać w listopadzie tego roku.
Fisz Emade Tworzywo
Hip-hop bez łańcuchów
Artyści zachwalali także grupę De La Soul, która weszła na scenę jako druga. - De La Soul to moja historia. Na początku lat 90. ta muzyka miała swoje pięć minut. To był inny hip-hop walczący ze stereotypem macho i złotymi łańcuchami, za to opowiadający o kulturze afro – wspominał Fisz.
Amerykańscy raperzy nie potrzebowali wiele czasu, żeby złapać świetny kontakt z publicznością. Tysiące rąk na płycie boiska poszybowało w górę. Ożywiła się także publiczność na trybunach, rytmicznie poruszająca się w rytmie największych przebojów De La Soul. Nowojorscy raperzy idealnie wpisali się w miejski charakter warszawskiego festiwalu.
De La Soul
Na rockowej huśtawce
Po zmroku na scenie pojawił się zespół Garbage i na początek olśnił… wyglądem. Wokalistka Shirley Manson z czerwonym czubatym kokiem przypominała złośliwą Małą Mi z Muminków, a perkusista Butch Vig w okularach i ciemnym wąsem wyglądał niczym Johnny Depp w "Dziewiątych Wrotach". Ale Garbage to zespół, który nie musi nadrabiać wyglądem, bo gra tez świetnie. Jego koncertowe oblicze okazało się znacznie bardziej drapieżne niż to płytowo-radiowe.
- Dziękuję, że czekaliście na nas przez siedem lat – mówiła Shirley, nawiązując do przerwy w działalności zespołu. - To piosenka dla was – zapowiedziała wzruszona, a ze sceny popłynął ostry gitarowy riff utworu "Why Do You Love Me". Energii z jaką został wykonany nie widziano na stadionie Legii chyba od zeszłorocznego koncertu Skunk Anansie. Potem nastroje uspokoił nieco bondowski "The World Is Not Enough". I taka stylistyczna huśtawka - ballady na przemian z ostmi kawałkami - towarzyszyły temu udanemu występowi do samego końca.
Metalowa petarda na koniec
Garbage
Nie był jednak wątpliwości, że większość osób zgromadzonych na Pepsi Arenie, czekała na Linkin Park. Kto ma najwięcej fanów łatwo było ocenić choćby po liczbie koszulek z wizerunkiem muzyków z Los Angeles. - To może być największa gwiazda festiwalu – spekulował kilka dni temu Piotr Metz, dyrektor artystyczny imprezy. Okazało się, że dyrektorski nos, go nie mylił.
Chester Bennington i Mike Shinoda śpiewem, rapem, a czasem typowym dla siebie wrzaskiem zawładnęli młodą publicznością, do której nawet zeszli ze sceny. - Super show! Momentami wyrywało z butów – napisał na facebookowym profilu festiwalu jeden z fanów. Jeśli przesadził, to tylko odrobinę.
Publiczność na festiwalu
Są jeszcze bilety
W niedzielę drugi dzień festiwalu. Rozpoczną go finaliści WOW! Music Awards Clock Machine i Power of Trinity. Potem na scenę wyjdzie Kamp!. Największymi gwiazdami będą jednak Ms Lauryn Hill i The Prodigy, a imprezę zakończy didżejski set Groove Armady. Na niedzielę mozna jeszcze kupić wszystkie rodzaje biletów (sprzedaż jest prowadzona w kasach stadionu Legii).
Pierwszy dzień OWF
bako/bf/par
Źródło zdjęcia głównego: Maciej Wężyk, tvnwarszawa.pl