To jeden z symboli tzw. dzikiej reprywatyzacji – budynek przy Twardej, w którym mieściło się elitarne, jedno z najlepszych w mieście - i co ważne - publiczne gimnazjum, od ponad roku stoi zupełnie pusty.
Czekają na użytkownika
- Nikt go nie użytkuje. Pilnujemy, konserwujemy no i czekamy na to, kto będzie przyszłym użytkownikiem – wyjaśnia Bartosz Skorupa z Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami.
Uczniowie i nauczyciele musieli opuścić szkołę, ponieważ do gruntu, na którym stoi gimnazjum pojawiły się roszczenia. Sprawa ciągnęła się od 2008 do 2014 roku, kiedy ratusz ostatecznie zdecydował o zwrocie gruntów znanemu biznesmenowi, który kupił prawo do roszczeń od części spadkobierców. Pozostałych reprezentowali kuratorzy.
I to właśnie z ich powodu teraz Samorządowe Kolegium Odwoławcze podważyło i cofnęło swoją decyzję, dzięki której można było w ogóle zacząć procedurę zwrotową. – Występowali jako kuratorzy osób nieżyjących, co w sposób oczywisty jest sprzeczne z prawem – wyjaśnia mec. Tomasz Podlejski, prezes warszawskiego SKO.
Historia spadkobierców
Zdaniem kolegium spośród trzech spadkobierców, na których ustanowieni byli kuratorzy - jeden zmarł w Krakowie w 1947 roku i bez problemu można zdobyć akt jego zgonu. Kolejny nie przeżył pobytu w warszawskim getcie, a trzecia osoba - kobieta - urodziła ostatnie dziecko w 1908 roku. Nie ma więc możliwości, by ciągle żyła w 2008.
Decyzję SKO poznała już warszawska prokuratura, która prowadzi śledztwo w sprawie zwrotu Gimnazjum przy Twardej. - Śledztwo zostało wszczęte przez urzędników publicznych - miasta stołecznego Warszawy - niewykluczone, że zakres tego postępowania zostanie rozszerzony o aspekt ewentualnie w ogóle wyłudzenia praw do tej nieruchomości – zaznacza Michał Dziekański, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Pozostaje również pytanie jak to możliwe, że każdorazowo na ustanowienie kuratorów zgadzał się warszawski sąd. - Sąd ustanawia kuratora w sposób najprostszy z możliwych: ktoś się zgłasza, przedstawia dowód, że ta osoba jest nieznana z miejsca pobytu lub też postanowienie o nabyciu spadku, wtedy ustanawia kuratora spadku i nie zastanawia się raczej jak to wygląda w rzeczywistości - tłumaczy Podlejski.
Cofnięcie decyzji przez SKO oznacza, że grunt razem z budynkiem szkoły, może z powrotem stać się własnością miasta. - Jeśli tylko decyzja SKO się uprawomocni i będzie ostateczna, a my będziemy mogli unieważnić wtedy swoją decyzję na pewno taka decyzja zostanie powzięta – zapewnia Agnieszka Kłąb, zastępca rzecznika ratusza.
Procedura odzyskiwania budynku może jednak potrwać wiele miesięcy. I to jeden z powodów dla których uczniowie przeniesionego gimnazjum do swojej szkoły raczej już nie wrócą.
Łukasz Frątczakran/sk