Giganci budzą polską piłkę. Legia ze Śląskiem, stawką półfinał

Polscy kibice zostaną w czwartek obudzeni z zimowego snu. I to dzwonieniem głośnego budzika. W ćwierćfinałowym hicie Pucharu Polski Legia zagra we Wrocławiu ze Śląskiem. Mecz da odpowiedź na kilka pytań, m.in - czy warszawski klub jest już przygotowany na starcie z Ajaksem Amsterdam i czy osierocony przez Sebastiana Milę Śląsk będzie w stanie bić się o tytuł.

Lepszej inauguracji piłkarskiej wiosny nie można było sobie wymarzyć. Legia to lider ekstraklasy, Śląsk - najlepsza drużyna grupy pościgowej, która w rundzie rewanżowej będzie próbowała pokrzyżować warszawiakom plany zdobycia trzeciego z rzędu mistrzostwa Polski.

Zwycięzca dwumeczu będzie miał otwartą drogę do finału. Wśród drużyn walczących o puchar ich najsilniejszym konkurentem wydaje się być Lech Poznań. Rywalizujący z drugoligowym Zniczem Pruszków. Kolejorz znajduje się po drugiej stronie drabinki. Wygrany warszawsko-wrocławskiego pojedynku trafi na zwycięzcę dwumeczu Piasta Gliwice z Podbeskidziem Bielsko-Biała.

Od ostatniej kolejki jesieni minęły dokładnie dwa miesiące. W obu ekipach nie doszło do zbyt wielu zmian. Wielkich nieobecnych jednak nie zabraknie.

Śląsk bez Mili

W przerwie zimowej Śląsk opuścił Mila - jego najlepszy piłkarz ostatnich lat, legenda klubu, a zarazem bohater ubiegłorocznych spotkań reprezentacji w eliminacji Euro 2016. Doświadczony pomocnik wybrał ofertę Lechii Gdańsk, zrobił to dość niespodziewanie, ale nie można powiedzieć, że postawił klub w niekomfortowym położeniu.

Już miesiąc wcześniej do zespołu Tadeusza Pawłowskiego dołączył Peter Grajcar. Szkoleniowiec obu zawodników porównywać nie chce, robią to za niego dziennikarze i kibice, namaszczając go następcą Mili. Oczekiwania wobec Słowaka są ogromne tak jak apetyty fanów na europejskie puchary, których w tym sezonie we Wrocławiu zabrakło.

Mistrz bez Dudy

Legia w ostatnich czterech latach aż trzykrotnie sięgała po krajowy puchar. Przed rokiem jej wspaniała passa została przerwana. Henning Berg rozgrywki traktuje bardzo poważnie, ale równie dobrze zdaje sobie sprawę, że musi mądrze dysponować siłami. Pojedynkiem we wrocławiu wraz z zespołem rozpoczyna maraton. Do 22 marca jego zawodnicy będą wybiegać co trzy dni, rozegrają łącznie osiem spotkań, w tym dwa arcyważne - z Ajaksem w 1/6 Ligi Europy.

Niewykluczone, że szanse już w czwartek szanse debiutu otrzyma Michał Masłowski. Były piłkarz Zawiszy, przed rokiem wybrany odkryciem ligi, ostatnie miesiące miał nieudane. Głównie przez problemy zdrowotne zagrał garstkę spotkań. Mimo to trafił do stolicy za niemałe pieniądze. Stołeczny klub wydał na niego 750 tysięcy euro. Transfer był sporym zaskoczeniem, bo trudno nie odnieść wrażenia, że został sfinalizowany z powodu poważnej kontuzji Ondreja Dudy.

Uraz Słowaka to w tej chwili największy problem Berga. Gdyby nie 21-letni pomocnik, w tej chwili Legii w pucharach mogłoby już nie być. W meczu z Ajaksem zabraknie go na pewno.

Początek spotkania o godzinie 20.00. Rewanż w Warszawie 5 marca

ep/r

Czytaj także: