"Frog" złamał zakazy. "Będzie tak jeździł do końca życia, czyjegoś lub swojego"

"Frog" kontra państwo
Źródło: TVN24
Robert N., pseudonim Frog w ciągu kilkunastu minut na ulicach Warszawy dopuścił się ponad stu wykroczeń. Ma trzyletnie zakazy prowadzenia pojazdów, wydane przez cztery niezależne sądy. Wkrótce odpowie za ich złamanie. Reporter "Czarno na Białym" Leszek Dawidowicz, wraz z policjantami i ekspertami, próbował dowiedzieć się, dlaczego tak trudno powstrzymać pirata drogowego.

Prokuratorzy byli w szoku, kiedy kilka miesięcy temu "Frog" zamieścił w sieci nagranie z przejażdżki po stolicy. Widać na nim, że na początku siedział na fotelu pasażera. Sytuacja zmieniła się na parkingu przed jednym z centrów handlowych. N. i jego towarzysza rozbawiła jazda innego kierowcy. "Frog" postanowił pokazać mu jak się prowadzi. Za kierownicą luksusowego samochodu rozpoczął drift. Nagranie kończy się w nocy, tym razem są na nim dwa szybkie auta. Nie można jednak dostrzec, kto siedzi za kierownicą.

Do przestępstwa doszło w marcu, ale "Frog" zarzuty usłyszał dopiero w październiku. Nagranie znalazła w sieci prokuratorka, która oskarża N. w innym procesie przed stołecznym sądem. Przesłuchiwany w prokuratorze N. tłumaczył, że nie wiedział, że parking przed sklepem wchodzi w zakres nałożonego na niego zakazu. - Jest to osoba, która lekceważy orzeczenia wydane przez cztery niezależne sądy - mówi prokurator Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

"Jest Spiderman, jest Batman, jest i 'Frog'"

Żeby zrozumieć sytuację jednego z najbardziej znanych piratów drogowych, reporter "Czarno na Białym" spotkał się z byłym policjantem warszawskiej drogówki, który wielokrotnie stykał się z N.

- Jednych kręcą pończochy, drugich wiązanie i pejcze, a trzecich kręci szybka jazda. On jest święcie przekonany o tym, że jest nieśmiertelny i ma nadzwyczajne umiejętności, których nie posiadają inni. I dlatego ludzie się go czepiają, ponieważ on umie, on może. Ale nikt go nie rozumie w tych jego nadprzyrodzonych umiejętnościach. Wychowany na komiksach Marvela kolejny bohater. Mniej więcej tak, to by wyglądało. Jest Spiderman, jest Batman, jest i "Frog". To taka postać z bajki. Rewelacyjna. Ma nadumiejętności - ocenił policjant.

Po burzy, którą wywołały nagrania z szaleńczą jazdą, obiecywano, że państwo zrobi wszystko, żeby Robert N. na ulice nie wrócił. Faktycznie za ponad sto wykroczeń trafił do aresztu, zapłacił grzywnę i odebrano mu prawo jazdy. Zdaniem byłego policjanta "Frog" dobrze wykorzystał czas, kiedy o nim zapomniano. I dobrze wykorzystuje to, że system wobec piratów drogowych działa bardzo powoli.

Czy "Frog" nie boi się policji?

- Przede wszystkim mam wrażenie, że mamy do czynienia z osobą, która lekceważy bezpieczeństwo innych uczestników ruchu drogowego. My będziemy robić wszystko, żeby tacy kierujący nie jeździli po ulicach Warszawy - zapewnia Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.

We wrześniu "Frog" wpadł podczas rutynowej kontroli drogowej. Wolscy policjanci odkryli wtedy, że kierował, łamiąc zakaz sądowy. Wezwali lawetę i uniemożliwili mu dalszą jazdę. Ale człowiek, który złamał na raz kilka sądowych zakazów, spokojnie wrócił do domu.

- Mając wiedzę, że nie stosuje się do wyroku, z mojego punktu widzenia powinni zjechać z nim na dzielnicę. Wykonać czynności procesowe. Poinformować dyżurnego prokuratora, co mają z nim zrobić. Prokurator powinien wydać decyzję czy go zatrzymuje na 48 godzin i czy kieruje do sądu wniosek o areszt tymczasowy - stwierdził były policjant drogówki.

Stołeczna policja tłumaczyła, że to dlatego, że paradoksalnie Robert N. ma za dużo sądowych zakazów na raz. - W tej sytuacji mieliśmy przede wszystkim dokładną kontrolę. Sprawdziliśmy stan trzeźwości. Wszystkie czynności zostały wykonane. Pamiętajmy o tym, że mamy do czynienia z kierowcą, który ma kilka zakazów, kilka decyzji administracyjnych. W trybie przyśpieszonym te wszystkie informacje trzeba by było zebrać - wyjaśnił rzecznik KSP.

"Nikt się pewnie nie chce z nim kopać"

Według byłego policjanta drogówki, sposób działania policji i wymiaru sprawiedliwości przyczyna się do tego, że "Frog" czuje się bezkarny.

- Gdyby wiedział, że jadąc po ulicach Warszawy, pierwszy napotkany patrol może go "związać" i w ciągu 72 godzin stanie przed obliczem sądu, a ten sąd może być wkurzony, że musiał w niedzielę przyjść do roboty na dyżurze i powiedzieć: "Nie, trzy miesiące mu klepiemy. Bo nie stosuje się do wyroku sądu. Ma nas w nosie, musimy coś z tym zrobić". Pewnie mechanizm byłby inny. Ale jeżeli kończy się tym, że jedzie, policjanci zatrzymują go do kontroli i sami nie wiedzą, co ze sobą lub z nim zrobić... - ocenił.

Podobnego zdania jest jeden z funkcjonariuszy służących obecnie w warszawskiej policji. Podczas rozmowy z reporterem "Czarno na Białym" poprosił o zachowanie anonimowości. - Jeżeli ktoś go zatrzymuje z obowiązującym zakazem i go wypuszcza… Przecież to jest przestępstwo… Nikt się pewnie nie chce z nim kopać, nie mają czym. Są policjanci, którzy mają jaja i są policjanci, którzy nie mają jaj. Tacy, którym się nie chce, którzy chcą mieć spokój, którym za 3600 złotych miesięcznie nie chce się narażać - powiedział.

"Doszedł do wniosku, że w 50 procentach mu się udało"

Eksperci i policjanci są zgodni. By zapobiec dalszym popisom drogowym i łamaniu prawa, N. powinien trafić za kratki. - Inaczej on państwu dalej będzie środkowy palec pokazywał. A państwo nie może sobie na to pozwolić - ostrzega Janusz Popiel ze stowarzyszenia "Alter Ego", które zajmuje się pomocą ofiarom wypadków drogowych.

- Myślę, że N. jest takim przykładem, którego trzeba przynajmniej na parę lat ze społeczeństwa wyeliminować, żeby nie powodował zagrożenia w ruchu drogowym. Żeby nauczył się respektować przepisy prawa, bo prawo jest dla wszystkich - powiedział Wojciech Pasieczny, były szef warszawskiej drogówki.

O Robercie N. zrobiło się głośno za sprawą nagrań, które pojawiły się kilka lat temu w sieci. Na jednym z nich uciekał przed policją w okolicach Kielc. Na innym szalał na warszawskich ulicach. Za wykroczenia w Warszawie został skazany, ale za ucieczkę na kieleckich drogach już nie. - Mieliśmy dwie sprawy. W tym samym czasie. I okazuje się, że w Warszawie można było to zrobić i to zrobić dużo, ale Kielce nie zrobiły nic. Tam się sprawa przedawniła. Myślę, że z jego punktu widzenia, jak czytał to sobie w mediach, to doszedł do wniosku, że w 50 procentach mu się udało - stwierdził były policjant.

Dwa akty oskarżenia

Po usłyszeniu zarzutów w sprawie jazdy po parkingu przed centrum handlowym "Frog" sam zaproponował dla siebie karę - 10 tysięcy złotych za to, że złamał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów.

- W naszej ocenie szkodliwość społeczna czynu popełnionego przez Roberta N. jest wysoka. Po przeanalizowaniu materiałów sprawy, które wypłyną z komisariatu policji w najbliższych dniach, podejmiemy dalsze decyzje procesowe. Nie mniej jednak, nie będziemy wnosili o kary o charakterze wolnościowym - powiedział prokurator Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

To, że "Frog" bez wątpienia wciąż czuje się bezkarny, to zdaniem byłego policjanta efekt tego, jak funkcjonuje dzisiaj drogówka, która po prostu nie przewiduje walki z kimś takim.

- Nikomu się nie opłaca poświęcać czasu na takiego "Froga" który w ciągu 12 minut popełnia 110 wykroczeń. Jak możemy wyjść na ulicę i zatrzymać kogoś, kto przejechał na czerwonym świetle. Statystycznie rzecz biorąc, to jest poprawa bezpieczeństwa. Zatrzymaliśmy, ukaraliśmy stu ludzi w ciągu dzisiejszej akcji. I tyle samo czasu, jeśli nie więcej, musielibyśmy poświęcić, żeby skarcić tego jednego człowieka. Statystyka nie broni naszej pracy - powiedział.

Jakiś czas temu, "Frog" na jednym z portali społecznościowych stwierdził, że się zresocjalizował. - Jeżeli mam być szczery, to nie wierzę, żeby się zresocjalizował. Nie ma takiej możliwości. On tak będzie jeździł do końca życia, czyjegoś lub swojego - stwierdził były policjant.

Przed sądem wciąż toczy się sprawa o przestępstwa, których zdaniem prokuratury "Frog" dopuścił się uciekając przed policją w okolicach Kielc i łamiąc wszelkie możliwe przepisy na ulicach Warszawy. Prokurator stara się udowodnić, że mogło to spowodować katastrofę w ruchu lądowym.

Pod koniec ubiegłego tygodnia do sądu trafiły dwa kolejne akty oskarżenia przeciwko "Frogowi". Dotyczą jazdy na parkingu przed centrum handlowym i jazdy bez uprawnień na Woli.

Leszek Dawidowicz, "Czarno na Białym"

Czytaj także: