Ekspert o policyjnej interwencji na Puławskiej: ja bym się nie zatrzymał

Policjant zajechał drogę
Źródło: Bogdan/ warszawa@tvn.pl

Zajechał drogę cywilnym autem, zatrzymał innego kierowcę, pomachał "przedmiotem przypominającym odznakę" i... odjechał. Tak wyglądała "interwencja" w wykonaniu warszawskiego policjanta. W ocenie eksperta, złamał on kilka przepisów. Jak się dowiedzieliśmy, policja prowadzi postępowanie wyjaśniające.

Przebieg interwencji z kwietnia tego roku opisaliśmy na tvnwarszawa.pl. Uchwyciła go kamera w aucie naszego czytelnika, który - jadąc wieczorem ulicą Puławską - ominął auto stojące na światłach awaryjnych tylko po to, by chwilę później zostać zatrzymanym przez mężczyznę podającego się za policjanta.

To akurat okazało się prawdą - mężczyzna jest funkcjonariuszem. Tyle udało się dowiedzieć panu Bogdanowi, który nagranie przekazał policji, razem ze skargą. Z odpowiedzi, którą dostał, wynika też że policja nie skierowała jednak do sądu wniosku o ukaranie funkcjonariusza.

"Chciał dać nauczkę"

W rozmowie z nami jego zachowanie skomentował Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Tego rodzaju działania nie budują zaufania do policji - ocenił.

I dodał: - Ja na miejscu tego pana bym się nie zatrzymał, bo nie wiedziałbym że to policjant. To co on zrobił, to jest samowolka, wykroczenie. Policjant powinien mieć koguta, żeby móc zatrzymać pojazd, od tego są odpowiednie przepisy.

Zdaniem Kładocznego, nawet gdyby funkcjonariusz chciał pouczyć kierowcę, powinien to zrobić w formie interwencji w rozumieniu formalnym. - Powinna się charakteryzować, tym, że policjant się przedstawia, podaje powód zatrzymania. Ten funkcjonariusz nie chciał żadnej interwencji, prywatnie chciał dać nauczkę, tylko nie wiem za co - stwierdził Kładoczny.

Sam złamał przepisy?

W ocenie naszego rozmówcy, także manewry funkcjonariusza powinny podlegać karze. - Ja bym to zakwalifikował pod artykuł 86. i 90. kodeksu drogowego. Pierwszy mówi: kto, nie zachowując należytej ostrożności, powoduje zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym, podlega karze grzywny. Z kolei drugi: kto tamuje lub utrudnia ruch na drodze publicznej lub w strefie zamieszkania, podlega karze grzywny albo karze nagany - wymienił ekspert.

Co na to policja? W zeszłym tygodniu nie dostaliśmy odpowiedzi na nasze pytania. Próbowaliśmy dowiedzieć się, dlaczego - mimo nagrania - funkcjonariusz nie został ukarany. - Zebrany materiał dowodowy nie dostarczył podstaw do wniesienia wniosku o ukaranie do sądu - odpowiedziała jedynie Magdalena Bieniak ze stołecznej policji.

Ale dodała: - Komenda Rejonowa Policji Warszawa IV podjęła decyzję o wszczęciu czynności wyjaśniających w przedmiotowej sprawie, z uwagi na to, że jedną z osób kierujących pojazdem jest policjant pracujący w tej komendzie. Na tym etapie nie możemy odnieść się jednak do szczegółów, ze względu na dalsze czynności wykonywane w tej sprawie.

- Policja powinna się sama oczyścić, bo zaufanie spada. To jest bardzo ważne w oczach opinii publicznej - podsumował Piotr Kładoczny.

Mateusz Dolak

Czytaj także: