Zdecydowana większość radnych Śródmieścia opowiedziała się za nazwaniem alejki na Powiślu imieniem piosenkarza Freddiego Mercury'ego. Przy okazji powrócił pomysł upamiętnienia poety Zbigniewa Herberta.
Alejka nad Kanałem Piaseczyńskim, pomiędzy ulicą Kawalerii a Nojiego, obok ambasady Wielkiej Brytanii. To miejsce wskazano dla uczczenie piosenkarza Freddiego Mercury'ego, urodzonego na Zanzibarze Brytyjczyka. Za pomysłem stoi Piotr Otrębski, dziennikarz i varsavianista, prywatnie wielki fan wokalisty zespołu Queen.
"Wszechstronny, pionierski"
- Freddie Mercury jest ikoną popkultury, choć nie należy przez to rozumieć klasycznego popu. Zespół Queen był wszechstronny, pionierski, oscylował pomiędzy hard rockiem a disco. Muzyka Queen była dla mnie pierwszym wielkim zachwytem w życiu, który we mnie przetrwał. Zdumiewające jak ta muzyka się nie starzeje, a fani rekrutują się ze wszystkich pokoleń. Chciałbym, wspólnie z wnioskodawcami, żeby Warszawa była pierwszą stolicą na świecie, która uhonoruje w ten sposób genialnego artystę. Nie ma w naszej inicjatywie żadnych podtekstów ideologicznych – wyjaśniał w rozmowie z tvnwarszawa.pl Otrębski.
Jego pomysł pozytywnie zaopiniowali eksperci z miejskiego zespołu do spraw nazewnictwa i miejska komisja, a także mieszkańcy, którzy podpisali się pod petycją. W czwartek propozycję omawiali radni Śródmieścia.
"To będzie mój protest"
Zdaniem radnego Platformy Obywatelskiej Daniela Łagi, lokalizacja to strzał w dziesiątkę. Ale pojawiły się inne głosy. - Osobiście lubię Freddiego Mercury'ego, nie ma nic przeciwko temu, żeby upamiętnić pamięć muzyka – zastrzegł na wstępie Wojciech Chojnowski z Prawa i Sprawiedliwości. Zastanawiał się jednak, czy to najlepsza możliwa lokalizacja. Jak zauważył, niedaleko znajdują się aleja Tomasza Hopfera (mistrza Polski w sztafecie 4x400 metrów), Janusza Kusocińskiego (złotego medalisty olimpijskiego z Los Angeles w biegu na 10 tysięcy metrów), czy Józefa Nojiego (wielokrotnego mistrza Polski w biegach długodystansowych). – Czy nie lepiej trzymać to dla długodystansowców? – pytał. Ale niedaleko jest także aleja George'a Harrisona z The Beatles, co radnemu najwyraźniej umknęło.
- Zagłosuję przeciw. To będzie mój protest – oświadczył chwilę później inny radny PiS Piotr Woźniak. Jak zaznaczał, to głos sprzeciwu wobec tego, co się dzieje w miejskim nazewnictwie: że upamiętnia się artystów, a ulicy czy placu nie otrzymał nadal Zbigniew Herbert. – Nasz skarb narodowy jest bez żadnego powiązania w mieście – podkreślił.
Jak już pisaliśmy, Zbigniew Herbert ostatecznie nie ma własnej ulicy po nieudanej dekomunizacji.
Radny Łaga zwrócił uwagę, że proponowanej zmianie nazwy ulicy Kruczkowskiego na Herberta towarzyszyły protesty mieszkańców. – To nie było najlepsze i najbardziej właściwe miejsce dla uhonorowania takiej osoby jak Zbigniew Herbert. Jestem jak najbardziej za. Poprosimy zespół nazewnictwa przy Radzie Warszawy, by ikona polskiej poezji była właściwie uhonorowana – odpowiedział Łaga.
- W Warszawie powstanie niedługo plac, który ma roboczą nazwę Pięciu Rogów (u zbiegu Chmielnej, Brackiej i Szpitalnej – red.). Nikt z mieszkających tam, nie popiera, żeby tak ten plac nazwano – stwierdził Woźniak. I zapowiedział, że zgłosi wniosek, by był on właśnie imienia Herberta.
Zdecyduje Rada Warszawy
Chwilę później radni wrócili do opiniowania pomysłu nadania alejce na Powiślu imienia Freddiego Mercury'ego. Większość była "za". Był również zapowiedziany głos sprzeciwu i trzy wstrzymujące.
- Miejsce daje możliwości dalszych działań - może mural na murze ambasady brytyjskiej? Może grająca ławka? To wszystko przed nami. Czekamy na decyzję Rady Warszawy ( podejmuje ostateczną decyzję w sprawie nadania nazw) . Liczymy na jednomyślność – podsumował Piotr Otrębski.
Źródło: tvnwarszawa.pl