Zgodnie z artykułem 148 Kodeksu Karnego za ten czyn grozi Magdalenie M. kara nie mniejsza niż 12 lat więzienia, 25 lat więzienia lub dożywocie.
Prokuratura domagała się dla niej trzech miesięcy aresztu tymczasowego. - Motywowaliśmy wniosek następującymi przesłankami: grożącą podejrzanej surową karą oraz obawą matactwa, w tym wpływania na potencjalnych świadków i zacieraniem śladów - tłumaczy Mariusz Piłat z prokuratury okręgowej na Pradze. Sąd przychylił się do tego wniosku i podejrzana najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie. Rozprawa odbyła się za zamkniętymi drzwiami.
- Podejrzana nie wyraziła zgody na przeprowadzenie wizji lokalnej – mówi w rozmowie z nami Monika Gajewska z prokuratury okręgowej Warszawa-Praga. Jak dodaje, bez zgody Magdaleny M. wizja nie może się odbyć.
Do tej pory nie zidentyfikowano jeszcze narzędzia zbrodni. - Mamy zabezpieczone różne narzędzia, w tym noże. Dopiero badania biologiczne dadzą nam odpowiedź czy wśród nich znajduje się przedmiot, którym dokonano zbrodni - tłumaczy Piłat.
W kajdankach, z asystą policji
Magdalena M. została doprowadzona do sądu przy Terespolskiej w piątek przed godziną 10. Ręce miała skute kajdankami. Przechodziła sądowym korytarzem pod eskortą czterech zamaskowanych funkcjonariuszy policji.
Nasza reporterka zapytała podejrzaną dlaczego zabiła i czy żałuje swoich czynów. - Magdalena M. tylko spuściła głowę i nic nie odpowiedziała - relacjonuje z sądu Katarzyna Śmierciak.
W sądzie pojawiły osoby, które twierdzą, że znają oskarżoną. - Ci ludzi mówili mi, że Magdalena miała problemy z twardymi narkotykami i handlowała nielegalnymi papierosami. Sami nie wiedzą co się z nią stało i dlaczego zabiła - opowiada nasza reporterka i dodaje, że w piątek o 17 w kościele na Szwedzkiej ma się odbyć msza w intencji zamordowanej kobiety i jej dzieci.
Magdalena M. doprowadzona do sądu
Zbrodnia na Stalowej
Do zdarzenia w kamienicy przy Stalowej doszło w nocy z 1 na 2 listopada, zaś samo zabójstwo miało miejsce w dniu Wszystkich Świętych między godziną 22 a 23. Jak informowała prokuratura podejrzana 32-letnia Magdalena M. miała zadać ofierze kilkanaście ran ciętych szyi i przecięć krtani w wyniku których kobieta wykrwawiła się. Później, żeby pozbawić życia dwójkę jej dzieci i zatrzeć ślady, podejrzana podpaliła mieszkanie w którym doszło do tragedii. Jak wykazały wstępne wyniki sekcji zwłok, dzieci zmarły w wyniku zatrucia tlenkiem węgla.
Sprawa wyszła na jaw w poniedziałek 2 listopada. Około godziny 15 straż pożarna została wezwana do pożaru w mieszkaniu przy Stalowej, z mieszkania miał wydobywać się dym. Po pożarze w lokalu znaleziono ciało 26-letniej kobiety i jej dwójki dzieci – ośmioletniej dziewczynki i rocznego chłopca. Jak się okazało straż pożarna była już wzywana w to miejsce około godziny 1 w nocy. Prokuratura na Pradze informowała, że sprawdzi czy wszystkie czynności straży zostały wykonane zgodnie z procedurami.
W czwartek prokuratura postawiła zarzuty 32-letniej Magdalenie M. – Jest podejrzana o dokonanie zabójstwa więcej niż jednej osoby połączonego z rozbojem – poinformowała prokuratura. Kobieta przyznała się do winy i złożyła obszerne wyjaśnienia.
W czwartek do godziny 16 policjanci poszukiwali w okolicy Stalowej narzędzia zbrodni. - Między innymi bardzo dokładnie przeszukiwali śmietniki - relacjonował Artur Węgrzynowicz, reporter tvnwarszawa.pl. Prokuratura na razie nie chce zdradzić, czy poszukiwania przyniosły efekt.
Jak podaje "Gazeta Stołeczna" motywem zbrodni mogły być finanse, a dokładnie rozliczenie z handlu pańską skórką. Kobiety miały się pokłócić o pieniądze.
"Magdalena M. nie zgodziła się na wizję lokalną"
jb/