Archeolodzy wydobyli część skarbów, które odsłoniła Wisła. Z rzeki wyciągnięto tylko mniejsze fragmenty, bo uniesienie większych uniemożliwia niski poziom wody. Pracom specjalistów przyglądał się Łukasz Wieczorek, reporter TVN24.
- Gdyby wydobyć wszystkie skarby, które leżą na dnie Wisły, to udałoby się odbudować kilka wspaniałych sal z Zamku Królewskiego – mówi Marcin Jamkowski, nurek, reżyser filmu "Uratowane z Potopu".
Spektakularne odkrycie?
Fragmenty, które zalegają na dnie Wisła to przede wszystkim części, które rabowali Szwedzi podczas Potopu. Ładowali je na barki, tzw. szkuty i przynajmniej jedna z nich zatonęła na terenie Warszawy.
Fragmenty można dostrzec, dzięki bardzo niskiemu poziomowi wody w Wiśle.
- Wyciągamy mniejsze, o które wszyscy się bali, że mogą zostać zabrane - mówi dr Hubert Kowalski z Instytutu Archeologii Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. - Wśród najbardziej spektakularnych mamy jeden ze wsporników. To jest na tyle ciekawe, że dokładnie taki sam został odnaleziony w 1906 roku i jest zachowany w Muzeum Historycznym m. st. Warszawy - dodaje.
Skarby do magazynu
Na razie skarby trafiają do magazynu. Później zajmie się nimi konserwator, a następnie trafią najprawdopodobniej do Zamku Królewskiego. Na dnie spoczywać będą na razie cięższe fragmenty, które ważą nawet kilkaset kilogramów. - Stan wody uniemożliwia podjęcie cięższych fragmentów, bo nie może tam podpłynąć barka z dźwigiem. Dlatego rozsądniej poczekać aż się podniesie - tłumaczy Kowalski.
Archeologowie są jednak na miejscu codziennie i dokumentują odsłonięte przez Wisłę elementy.
Równocześnie trwają prace przy moście Poniatowskiego. Tam pracownicy wynajęci przez Instytut Badawczy Dróg i Mostów żmudnie odkuwają rdzę ze szczątków dawnej przeprawy, która została zniszczona pod koniec II wojny światowej.
ran/par