Warszawianie wrócili na Łazienkowską po dwóch miesiącach przerwy i w niczym nie przypominali drużyny, która w ostatnim ligowym meczu na własnym boisku w 2017 roku poległa z Wisłą Płock. Tym razem był to popis mistrzów Polski.
Co akcja, to ładniejsza
Gospodarze demolkę rozpoczęli po upływie niespełna 25 minut. I zrobili to w wielkim, nieczęsto spotykanym na polskich boiskach, stylu. Piłka jak po sznurku krążyła między pięcioma legionistami, aż w końcu w pole karne zagrał Eduardo da Silva - tam formalności dopełnił Hamalainen. Ręce same składały się do oklasków. Akcja godna mistrzów Polski, a był to dopiero początek.
Chwilę później Hamalainen strzelił sprzed pola karnego na 2:0, a dziesięć minut po pierwszym golu Fin miał już na koncie hat-tricka. Skompletował go po kolejnej cudownej, koronkowej akcji. Można było przecierać oczy ze zdumienia.
Chwila nadziei
Śląsk był na deskach, to nie ulegało wątpliwości, ale na chwilę zdołał się z nich ponieść. Zdobył bramkę, która urodą nie ustępowała tym wbijanym przez Legię. Piętą zagrywał młody Sebastian Bergier, po czym Arkadiusza Malarza pokonał Robert Pich.
Jeśli kibice Śląska mieli nadzieję na spektakularną pogoń swojej drużyny, to szybko się rozczarowali. Do przerwy było 4:1. Swojego dziesiątego gola w sezonie strzelił Jarosław Niezgoda, wykazując się przy tym dużym boiskowym sprytem.
Po 45 minutach pogrom. W drugiej części gry Legia już tak efektowna nie była. Pod bramkę gości zapuszczała się sporadycznie, a to Śląsk był bliższy zmniejszenia rozmiarów porażki. Ratował ją Michał Pazdan, który wybijał piłkę z linii bramkowej. Poza tym na boisku działo się niewiele. Więcej na trybunach, gdzie pojawiły się race, przez co spotkanie na kilka minut zostało przerwane.
Ostatecznie na świetlnej tablicy nic się już nie zmieniło. Śląsk wraca do Wrocławia z ciężkim bagażem czterech goli i bez punktów. Legia ma już 44 punkty i przewodzi w wyścigu po mistrzostwo. Sytuacja Śląska gorsza - 27 pkt i dziesiąte miejsce.
Legia - Śląsk 4:1Bramki: Hamalainen (23, 30, 33), Niezgoda (45+1) - Pich (36)
pqv