Radny mówi, burmistrz odpowiada. Burmistrz odpowiada, radny prostuje. Mieszkańcy walczą o wstrzymanie inwestycji planowanej na ul. Belgradzkiej, a przedstawiciele dzielnicy wymieniają się pismami. Ostatnio jedno z nich zostało wywieszone na wszystkich klatkach w spółdzielni "Wyżyny".
Chodzi o przedłużenie ul. Belgradzkiej, która poprowadzi do ośrodka dla osób niepełnosprawnych. Ulica ma przecinać tereny zielone i liczyć cztery pasy ruchu (po dwa w każdą stronę). Jej budowa wiąże się z koniecznością wycięcia wielu drzew. Kiedy mieszkańcy zobaczyli pierwszy projekt, wybuchła awantura, która... do dziś nie znalazła swojego końca.
Poszło o "wylotówkę"
Kilka dni temu na klatkach spółdzielni "Wyżyny" zawisł niecodzienny dokument. Pismo jest odpowiedzią burmistrza na słowa radnego Pawła Lenarczyka (Nasz Ursynów), które wypowiedział na sesji Rady Dzielnicy 20 września. Wtedy też dyskutowano o kontrowersyjnym projekcie.
"My to dobrze wiemy, że to nie chodzi o tę "wylotówkę" tych czterech pasów, tylko wiemy o tym, że po prostu chce Pan zrobić bypass dla ul. Stryjeńskich, tak żeby można było połączyć ulicę Stryjeńskich z ul. Płaskowicką" - powiedział radny.
I to właśnie te słowa oburzyły Roberta Kempę. "Poruszony tą kłamliwą wypowiedzią oświadczam, że nigdy nie miałem i nie będę miał takich planów, jakie przypisuje mi Pan Paweł Lenarczyk, który tym samym działa na szkodę mieszkańców, tworząc nie opartą na żadnej podstawie faktycznej "teorię spiskową".
Zaznaczył, że jako burmistrz domaga mówienia się mieszkańcom prawdy, a "kłamliwe treści" i insynuacje radnego świadczą jedynie o jego niewiedzy. Zapewnił również, że studium uwarunkowań i zagospodarowania przestrzennego Warszawy nie przewiduje połączenia ul. Stryjeńskich z ul. Płaskowickiej.
"Takie połączenie drogowe byłoby bezzasadne z ekonomicznego punktu widzenia" - dodał Kempa.
Odpowiedź na odpowiedź
Z kolei Paweł Lenarczyk postanowił sprostowanie Roberta Kempy... sprostować. W jego opinii pismo zawiera wiele "półprawd" i nieścisłości.
"Uważam, że budowa obecnie czteropasmowej ulicy Belgradzkiej o długości około 180 metrów w okolicy budynków, a także w sąsiedztwie terenów przeznaczonych na funkcje zieleni urządzanej, w bliskim sąsiedztwie Warszawskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu, gdzie obok ma powstać park im. Cichociemnych Spadochroniarzy AK, jest zupełnie niezasadne. Belgradzka-bis w formie proponowanej przez burmistrza przypomina pas startowy dla samolotów, kawałek autostrady, a nie lokalną drogę" - napisał.
Radny ma pretensje do burmistrza, że nie zorganizował konsultacji społecznych w sprawie kontrowersyjnego projektu. Dodał jednak, że z samej informacji przekazanej przez burmistrza się cieszy, ale...
"Trzeba sobie zdawać sprawę, iż dotyczy ono jedynie teraźniejszości i nie mamy pewności, że w przyszłości, czy to władze Warszawy, czy Ursynowa, nie zmienią zdania, by "poprawić układ komunikacyjny" w okolicy. Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, o którym pisze burmistrz, w żaden sposób nie zabezpiecza nas przed połączeniem ul. Belgradzkiej z ul. Płaskowickiej, ponieważ z definicji studium nie odnosi się do dróg o charakterze lokalnym" - twierdzi.
Zdaniem radnego jedynym dokumentem, który może teren ocalić jest plan miejscowy.
"Chciałbym aby burmistrz naszej dzielnicy pisał prawdę i rzetelnie informował mieszkańców. Chciałbym, żeby tego typu decyzje co przedłużenie tak szerokiej ul. Belgradzkiej burmistrz konsultował z mieszkańcami. Chciałbym, żeby burmistrz pracował na rzecz naszej lokalnej społeczności, a nie zajmował się polityczną walką z radnymi, którzy mają inny pogląd niż władze dzielnicy i reprezentują interesy mieszkańców" - skomentował Paweł Lenarczyk.
Droga do ośrodka
Mieszkańców ta wymiana opinii dziwi. "Byłoby fajnie, gdyby burmistrz korzystał z takiej formy kontaktu z mieszkańcami nie przy okazji politycznej wojenki, ale przy każdym planowanym działaniu w pobliżu osiedla. Przecież można zamiast takiego nieprzyjemnego pisma powiesić w gablocie projekt tej inwestycji" - skomentował na Facebooku mieszkaniec Ursynowa.
Nowy odcinek ulicy Belgradzkiej ma być drogą dojazdową do ośrodka dla osób niepełnosprawnych. Chodzi o zwycięski projekt z budżetu partycypacyjnego z 2014 roku. Ten, podobnie jak powstająca dziś droga, wywoływał swego czasu dużo kontrowersji. Zgodnie z zasadami BP, powinien powstać w ciągu roku. Do dziś nie wbito pierwszej łopaty (wycięto jedynie drzewa pod jego budowę). Obecny burmistrz przekonuje, że projekt ten w ogóle nie powinien zostać dopuszczony do realizacji. – Został, bo pozwolił na to poprzedni burmistrz Piotr Guział – mówi.
Aby zrealizować projekt, dzielnica musi ze "swojej kieszeni" zapłacić za budowę drogi dojazdowej. Dlaczego jednak droga do małej placówki ma aż cztery pasy? – To kwestia przepisów, bezpieczeństwa i decyzja miejskich architektów – odpowiada Kempa.
kz/mś