Konflikt wokół pomysłu zwężenia ulicy Stryjeńskich obnażył słabości warszawskiego budżetu partycypacyjnego. Jak można je poprawić? Co zmieni się w kolejnej edycji? Czego się nauczyliśmy?
Przypomnijmy: projekt "Bezpieczne przejścia dla pieszych i pasy rowerowe na ul. Stryjeńskich", w którym ukryte było także zwężenie jezdni (skądinąd i tak mającej wąskie, jednopasmowe gardło) zdobył blisko 1400 głosów. To wystarczyło, by zakwalifikował się do realizacji.
Wtedy wybuchł konflikt. Część mieszkańców została zaskoczona planami zwężenia i ostro zaprotestowała. Wystarczyło kilka tygodni, by obie strony okopały się na swoich pozycjach, a oliwy do ognia dolali jeszcze ursynowscy radni, którzy na ostatniej sesji rady dzielnicy kłócili się o zmiany na Stryjeńskich przez cztery godziny.
A miało być tak pięknie
To spektakularna porażka samej idei budżetu partycypacyjnego, który w założeniu miał służyć wzmacnianiu lokalnej społeczności. Jaką lekcję wynieśli z Ursynowa ci, którzy czuwają nad organizacją budżetu partycypacyjnego?
W Centrum Komunikacji Społecznej słyszymy, że na wnioski jeszcze za wcześnie. Ocena ubiegłorocznej edycji jest dopiero prowadzona. - Trwa ewaluacja. Zbieramy uwagi i pomysły na zmiany – mówi jedna z koordynatorek budżetu Justyna Piwko.
- Jeśli będziemy wprowadzać zmiany to na etapie weryfikacji projektów. Powinny być szerzej dyskutowane, w większej grupie mieszkańców, aby wszyscy o nich wiedzieli. Potrzebna jest bardziej intensywna kampania promująca – przyznaje z kolei Krzysztof Mikołajewski, dyrektor CKS.
Miasto zapowiada też, że zwiększy się rola dzielnicowych zespołów do spraw budżety partycypacyjnego, bo to one są najbliżej mieszkańców, na pierwszym etapie weryfikacji projektów. - Pracowaliśmy nad tym w tym roku i będziemy pracować dalej. Zmieniliśmy na przykład to, że projektodawcy mogą się odwoływać od negatywnej weryfikacji ich wniosków właśnie do członków zespołów – podkreśla Mikołajewski.
Nie wstrzymają projektów
Wiadomo też jednak, że ratusz nie zrezygnuje z projektów, które – tak jak sprawa Stryjeńskich – są kontrowersyjne i wywołują konflikty. – To nie może być podstawą negatywnej weryfikacji – przekonują urzędnicy.
Ich zdaniem, trzeba dołożyć starań, by umożliwić stronom dialog i wymianę poglądów. A jeśli się nie uda, zorganizować mediacje.
- Staramy się kłaść nacisk na etap dyskusji, w trakcie których różne strony mogą przedstawiać swoje argumenty oraz próbować dojść do konsensusu. Niestety nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich sytuacji, które mogą prowadzić do konfliktu – rozkłada ręce Piwko.
Głosowanie "przeciw"
- Z budżetem partycypacyjny jest jak z Facebookiem – zauważył podczas spotkania dotyczącego Stryjeńskich jeden z mieszkańców tej ulicy. - Jest opcja "lubię to", a nie ma opcji "nie lubię tego". Może warto to zmienić? Za tym projektem było 1400 osób, ale nie wiemy ile było przeciw. Być może by się kazało, że przeciw jest 5000 osób – sugerował.
CKS jest sceptyczne. - To jest bardzo ryzykowne. Mogłoby sprawić, że dobrze zorganizowane grupy blokowałyby konkurencyjne projekty - uważa Mikołajewski.
- Ideą budżetu powinno być łączenie mieszkańców przy wspólnych pomysłach, a nie angażowanie przeciwko czemuś - dodaje Piwko.
Ale po zamieszaniu na Stryjeńskich doradzający CKS zespół ponownie przeanalizuje ten pomysł już w najbliższy czwartek. - Budżet partycypacyjny jest żywym narzędziem. My się go uczymy. Poszukujemy i będziemy poszukiwać rozwiązań, które sprawią, że z roku na rok będzie lepszy i odpowie na oczekiwania mieszkańców – podsumowuje Mikołajewski.
ZOBACZ JAK WYGLĄDAŁO SPOTKANIE W SPRAWIE STRYJEŃSKICH:
Spotkanie mieszkańców ws. Stryjeńskich
kw/r
Źródło zdjęcia głównego: Facebook.com / Budzet Partycypacyjny Warszawa