Budowa metra psuje biznes. Dzielnica obiecuje pomoc

"Zasieki" na Górczewskiej
Źródło: Artur Węgrzynowicz, tvnwarszawa.pl

Rada dzielnicy ma obniżyć czynsze handlowcom z ul. Górczewskiej, których budowa metra odcięła od wielu klientów. Taką deklarację złożył przedsiębiorcom wiceburmistrz Woli Marek Sitarski.

Słowa padły podczas niedawnej debaty w klubokawiarni CH25. Temat "Drobni przedsiębiorcy w Warszawie – czy muszą zniknąć z ulic?" zakreślono dość szeroko, ale zdominował go wątek Górczewskiej. Tamtejsi handlowcy licznie stawili się na spotkaniu, bo wraz z rozpoczęciem budowy II linii metra zaczęły się ich problemy. Wysokie płoty, które oddzielają ich lokale od terenu budowy, negatywnie odbijają się na ich biznesach. Mieli wiele pretensji do urzędników, wytykając im małą elastyczność i słabą komunikację.

- Jedyną formą państwa kontaktu z lokalnymi przedsiębiorcami jest wysłanie faktury. Nie miałem świadomości, że można wynająć lokal na 10 lat. Nie jesteśmy partnerem w biznesie, nie chciałbym powiedzieć, że jesteśmy wyłącznie bankomatem – żalił się mężczyzna wynajmujący lokal przy Górczewskiej.

Niższe obroty, niższe czynsze

Przedsiębiorcy uzyskali jedną ważną obietnicę. - Za 2, 3 tygodnie zostanie podjęta decyzja o obniżce stawek czynszów w związku budową metra. Ale trzeba się będzie jednak wykazać spadkiem obrotów – zadeklarował zastępca burmistrza Woli Marek Sitarski. - Jesteśmy na to przygotowani, dokument będzie miał postać uchwały rady dzielnicy. Zostanie przedstawiony kupcom, którzy mogą być dotknięcie niedogodnościami w związku z budową – dodał.

Zapowiedział też, że Wola będzie czerpała z doświadczeń Śródmieścia. Konkretnie chodzi o ul. Świętokrzyską, która na trzy lata zamieniła się w plac budowy. Przetrwali nieliczni. Ofiarą inwestycji padł m.in. barek naprzeciwko Ministerstwa Finansów, który przetrwał PRL, dziki kapitalizm lat 90. i ten dojrzały w XXI wieku. Pogrążyła go dopiero podziemna kolejka. Handlowcy z Górczewskiej nie chcą skończyć tak samo, dlatego naciskają dzielnicę, aby choć trochę im ulżyła.

Wiceprezydent Michał Olszewski podkreślił, że każda taka decyzja musi mieć podstawę, bo dla urzędnika ją podejmującego może skończyć się odpowiedzialnością karną. – Istnieje możliwość obniżania czynszów, jeśli na skutek inwestycji miejskich dochodzi do spadku obrotów. Warunkiem jest dokonanie analizy pokazującej o ile realnie spadły. W przeciwnym razie byłaby to niedozwolona pomoc publiczna – tłumaczył.

Ponadto czynsz nie może być niższy od kosztów jakie miasto ponosi na utrzymanie lokalu.

Miasto przychylne rzemiosłu

W uprzywilejowanej sytuacji są rzemieślnicy, szczególnie ci z listy zawodów ginących. Oni mogą korzystać z preferencyjnych stawek i - wedle statystyk, które przedstawił Olszewski - często z tej możliwości korzystają.

- Z 9 tysięcy miejskich lokali, tysiąc wynajmowany jest na warunkach preferencyjnych, z czego 1/3 fryzjerom, 1/10 szewcom, a także 100 krawcom czy 64 grawerom – wyliczał i zapewniał, że ponad 90 proc. warszawskich rzemieślników działa w lokalach miejskich, płacąc niekiedy kilka złotych za metr kwadratowy. Niewielki procent wykupił lokale od miasta (kiedy jeszcze była taka możliwość) lub wynajmuje je komercyjnie.

Wiceprezydent stolicy dowodził, że miasto wspomaga rzemiosła także w inny sposób. – Nie wiem czy mają państwo świadomość, ale u rzemieślników zamawia głównie sektor publiczny. Teatry szyją u nich ubrania, urząd miasta zamawia czasem coś unikalnego. To usługa bazująca na wsparciu publicznym, inaczej by nie przeżyła – podsumował.

Piotr Bakalarski

Czytaj także: