Piłkarze Legii wrócili już z Albanii, gdzie w czwartek rozgrywali spotkanie Ligi Europy z FK Kukesi. Na razie stołeczni zawodnicy unikają wypowiedzi na temat skandalicznych wydarzeń z Tirany. - To nie jest sprawa, którą my powinniśmy komentować. Wszystkim zajmie się UEFA - mówił po przylocie do Warszawy Michał Kucharczyk.
Spotkanie III rundy eliminacji pomiędzy polskim zespołem i FK Kukesi zostało przerwane na początku drugiej połowy, po tym jak zawodnik stołecznej drużyny Ondrej Duda został trafiony w głowę kamieniem rzuconym z trybun.
Chociaż w pierwszym momencie sytuacja wyglądała dramatycznie - Słowak zalał się krwią i opuścił boisko na noszach - to ostatecznie skończyło się na strachu i zawodnik szybko doszedł do siebie.
"Nie ma o czym mówić"
- Widziałem tylko, że Ondrej upadł na boisko, poza tym nic więcej, więc nie ma chyba o czym mówić. Podejrzewam, że wy w telewizji widzieliście więcej niż my z perspektywy boiska. Wydawało się, że to był normalny mecz. Nie zawsze jest tak, że kibice lubią drużynę przeciwną - mówił na lotnisku Bartosz Bereszyński.
23-letni obrońca był jednym z nielicznych zawodników warszawskiej drużyny, który udzielił komentarza w tej sprawie. Inni - jak na przykład sam Duda - szybko przemknęli przed kamerami i nie chcieli się wypowiadać aż do momentu, gdy Legia wyda oficjalny komunikat. - To nie jest sprawa, którą my powinniśmy komentować. Wszystkim zajmie się UEFA - dodał Michał Kucharczyk.
Europejska federacja najprawdopodobniej okaże się dla Albańczyków bezlitosna. Do sytuacji doszło tuż po golu na 2:1 dla legionistów. Wszystko wskazuje na to, że polskiemu zespołowi zostanie przyznany walkower, a Kukesi na jakiś czas zostanie zdyskwalifikowane z europejskich pucharów. Decyzji można spodziewać się już w piątek.
Rewanż - jeśli w ogóle dojdzie do skutku - zaplanowano na 6 sierpnia.
tg