Awantura ze strażniczką miejską. "Nie wykazano nieprawidłowości"

Wewnętrzna kontrola nie wykazała nieprawidłowości
Wewnętrzna kontrola nie wykazała nieprawidłowości
Źródło: Joanna /Kontakt 24
Wewnętrzna kontrola nie wykazała uchybień w związku z interwencją, która zakończyła się awanturą. Poszło o rower, który przewrócił się na prywatny samochód strażniczki miejskiej. Funkcjonariuszka doszukała się rysy i żądała pieniędzy od niemówiącej po polsku dziewczyny.

Chodzi o zdarzenie, do którego doszło w miniony piątek przy ulicy Przemyskiej na Ochocie, w budynku, gdzie znajduje się posterunek straży miejskiej, a także odbywają się zajęcia z ceramiki. Rower miał się przewrócić na prywatny samochód strażniczki miejskiej. Ta dopatrzyła się rysy i żądała 1000 złotych. Miała zrobić awanturę, grozić sądem i wezwać policję do dziewczyny, która nie mówi po polsku.

Czytaj więcej o sprawie

Teraz Monika Niżniak, rzecznika straży miejskiej informuje, że zapowiadana wewnętrzna kontrola nie wykazała żadnych nieprawidłowości.

"Bezsprzecznym pozostaje fakt, że prywatne auto strażniczki nosiło ślady uszkodzenia. Okoliczności i kontekst, jaki zastała poszkodowana mogą wskazywać, że do uszkodzenia doszło na skutek przewrócenia się roweru pozostawionego obok auta strażniczki" - napisała Niżniak.Jak dodała, z relacji uczestników i świadków, zarówno poszkodowana strażniczka miejska jak i właścicielka roweru, pomimo bariery językowej, porozumiewały się w sposób spokojny i bez nacisków żadnej ze strony.

Subiektywna ocena świadka

Tłumaczy również, że sugestie dotyczące prób wyłudzenia czy zastraszenia są subiektywną oceną świadka zdarzenia, nie znajdujące potwierdzenia w zgromadzonych i przeanalizowanych przez wydział kontroli straży miejskiej materiałach.

Wyjaśnia, że kontrola nie znalazła również potwierdzenia zarzutu żądania wysokiej kwoty odszkodowania, zamiast szukania mechanika. Na żadnym etapie rozmowy z właścicielką roweru nie padła kwota 1000 zł. Jednocześnie zaznacza, że zarzuty dotyczące bezwzględności, chciwości i mściwości strażniczki nie powinny mieć miejsca, a żadna ze stron nie zgłosiła zastrzeżeń.

Doszło do porozumienia

Inne zdanie na ten temat ma pani Joanna, świadek zdarzenia, która napisała do nas. Kobieta twierdzi, że strażniczka miejska wygrażała się, że jeśli studentka nie zapłaci jej pieniędzy, to zadzwoni po policję, a sprawa trafi do sądu. Według jej relacji, miała być również bezwzględna, chciwa i chciała w godzinach swojej pracy wymusić pieniądze od osób trzecich.

Jednak po przyjeździe funkcjonariuszy kobiety miały dojść do porozumienia. Ostatecznie studentka zdecydowała się zapłacić właścicielce auta 500 zł. Kwota została rozłożona na dwie raty.

Obraziła strażniczkę

Niżniak odnosi się również do sytuacji, podczas której pani Joanna miała obrazić strażniczkę. "Obraźliwe i wulgarne słowa, które padły z ust osoby trzeciej w siedzibie III Oddziału Terenowego w obecności innych interesantów, dały strażnikom podstawy do prowadzenia czynności w związku z naruszeniem przepisów Kodeksu Wykroczeń" - wyjaśnia. W połowie lutego informowaliśmy jak dwóch strażników miejskich pobiło mężczyznę przy ul. Myśliborskiej. Usłyszeli zarzuty przekroczenia uprawnień, składające się na bezprawne użycie siły wobec mieszkańca i pozbawienie go wolności. Zobacz nagranie z pobicia:

Mężczyzna uważa, że został pobity przez strażników miejskich

ło/r

Czytaj także: