List gończy wydała w piątek wieczorem Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Na podstawie tego dokumentu mężczyzna, w ostatnim czasie przebywający na terenie Poznania, jest poszukiwany przez policję w całym kraju.
Miał trafić do aresztu, ale nie było go w domu
- Zgodnie z treścią listu, wzywa się każdego, kto zna miejsce pobytu poszukiwanego, do zawiadomienia o tym najbliższej jednostki policji lub prokuratora - powiedział w sobotę Michał Gaweł z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji.
Jak przypomniał, każdemu kto przekaże informacje o miejscu pobytu mężczyzny, śledczy zapewniają anonimowość. Za ukrywanie poszukiwanego lub pomaganie mu w ucieczce grozi do lat 5 więzienia.
W piątek wielkopolska policja podała, że funkcjonariusze, którzy mieli doprowadzić "Hossa" do aresztu śledczego, nie zastali go pod adresem wskazanym w nakazie wydanym przez sąd. W czwartek sąd zdecydował, że podejrzany o wyłudzenia metodą na wnuczka ma trafić do aresztu, przychylając się do zażalenia prokuratury na niearesztowanie mężczyzny przez sąd niższej instancji.
- Tuż przed 12.00 policjanci z komendy wojewódzkiej policji w Poznaniu otrzymali sądowy nakaz doprowadzenia Arkadiusza Ł. Do aresztu tymczasowego. Dosłownie przed chwilą dowiedzieliśmy się, że policjantom nie udało się jednak zatrzymać mężczyzny – informował w piątek po godzinie 16.00 Łukasz Wójcik, reporter TVN24.
Jak mówił rzecznik komendy wojewódzkiej, policjanci, którzy otrzymali nakaz pojechali pod wskazany adres. Okazało się jednak, że mężczyzny tam nie ma. - Osoby z kręgu rodziny powiedziały, ze nie wiedziały, gdzie się znajduje – mówił z kolei Andrzej Borowiak.
Jak dodał, policjanci poinformowali o wszystkim sąd i prokuraturę oraz wskazali na konieczność wydania listu gończego za Arkadiuszem Ł.
I takie dyspozycje nadeszły. Po południu prokurator prowadzący śledztwo wydał list gończy za "Hossem". - Został on już przekazany do Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu - powiedział w rozmowie z tvnwarszawa.pl prok. Wojciech Sołdaczuk, zastępca Prokuratora Okręgowego w Warszawie. - W postanowieniu prokurator wyraził zgodę na publikację danych osobowych i wizerunku podejrzanego - dodaje.
Sąd przychylił się do zażalenia
W czwartek warszawski sąd okręgowy przychylił się do zażalenia prokuratury na niearesztowanie mężczyzny przez sąd niższej instancji.
Decyzja ta jest nieprawomocna, ale – jak powiedziała w czwartek rzeczniczka warszawskiego sądu okręgowego sędzia Ewa Leszczyńska-Furtak - wykonalna. Obrona Arkadiusza Ł. zapowiedziała zażalenia na to postanowienie.
Sąd II instancji przychylił się do argumentów prokuratury, która wskazywała, że "Hoss" powinien zostać aresztowany. Ocenił, że zebrane dotychczas dowody wskazują na duże prawdopodobieństwo sprawstwa zarzuconych podejrzanemu czynów. Uznał też, że zachodzą wszystkie procesowe przesłanki uzasadniające areszt: obawa mataczenia, jak i obawa ucieczki lub ukrywania się.
Był poszukiwany listem gończym
Rzeczniczka sądu podała, że sąd decydując o areszcie, podkreślał, że Arkadiusz Ł. nie ma w Polsce stałego miejsca zamieszkania i był już wcześniej poszukiwany listem gończym. Zaznaczyła, że istotne jest też to, iż mężczyzna łamie nałożone na niego postanowienia sądu – miał pięć razy w tygodniu stawiać się na komisariacie, a zgłosił się zaledwie raz.
Arkadiusz Ł., został zatrzymany na początku lutego na warszawskiej Woli. Według śledczych, mężczyzna jest pomysłodawcą jednej z najpopularniejszych metod oszustw - na tzw. wnuczka i liderem jednej z największych i najprężniej działających grup zajmujących się tym procederem. Jej członkowie - jak wynika ze śledztwa - mają na swoich kontach wielomilionowe wyłudzenia; średnio, przy jednorazowych oszustwach, były to kwoty sięgające 40-50 tys. euro.
"Hoss" usłyszał zarzuty popełnienia, w ramach zorganizowanej grupy przestępczej, czterech oszustw metodą "na wnuczka" na łączną kwotę ponad 1,4 mln złotych. Na początku tego tygodnia policja z Poznania, gdzie mieszka Hoss, poinformowała, że podejrzany łamie postanowienie sądu, gdyż na komisariacie stawił się zaledwie jeden raz. Obrońca Arkadiusza Ł. mec. Kowzan mówił wówczas, że jego klient nie stawia się na komisariacie ze względu na stan zdrowia.
Sąd zdecydował o areszcie dla "Hossa"
PAP/kw/kz/zpm