-To nie jest mój pierwszy pobyt w Polsce, ale pierwszy raz, kiedy mogę spędzić trochę czasu w Warszawie – powiedziała por. Hannah Martins z amerykańskiej policji wojskowej, eskortującej pododdziały piechoty uczestniczące w operacji „Dragoon Ride”.
- Jesteśmy tu, by okazać wsparcie, reakcje są bardzo pozytywne. Ludzie są tu niesłychanie przyjaźni, polska żandarmeria też, możemy także porównać nasze jednostki, porozmawiać o podobieństwach i różnicach" – dodała. Wizyta w Muzeum Powstania Warszawskiego to inicjatywa ambasady amerykańskiej. Jak powiedział rzecznik Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych ppłk Artur Goławski, żołnierze przenocują w jednej z podwarszawskich jednostek. W piątek amerykańscy żołnierze jednej z kolumn spotkają się z mieszkańcami Drawska Pomorskiego.
W środę Amerykanie spotkali się z mieszkańcami Rzeszowa, wcześniej byli w Białymstoku i Lublinie.
Po ćwiczeniach w krajach bałtyckich i w Polsce amerykańskie pododdziały wracają do swoich baz w Niemczech. Licząca ok. 1,8 tys. km trasa wiedzie przez Polskę i Czechy. Operację "Dragoon Ride" (rajd dragonów) zaplanowano na 10 dni. Wracające wojska podzielono na dziewięć kolumn.
"Rajd dragonów" to także okazja, by zademonstrować sojuszniczą wiarygodność, sprawdzić umiejętności przywódcze, pokazać swobodę manewru, czyli wykonywania dalekich, kilkudniowych, transgranicznych marszów na kołach, po wcześniej nieznanych trasach, jest też sposobnością do weryfikacji systemu dowodzenia. Dla amerykańskich żołnierzy ma być też okazją, by dowiedzieć się czegoś o Polsce. Polskie wojsko traktuje „Rajd dragonów” jako ćwiczenie w roli państwa gospodarza przyjmującego sojuszniczą pomoc.
PAP/wrzos