Jednym z problemów w walce ze skutkami smogu, jak podkreślają organizacje ekologiczne, są zbyt wysokie poziomy, przy których ogłasza się alarmy. Dopuszczalna norma dobowa stężenia pyłów PM10 to 50 mikrogramów na metr sześcienny (µg/m3). Tymczasem tzw. poziom informowania to 200 µg/m3, a poziom alarmowy – 300 µg/m3.
Ministerstwo głuche na apel
Dlatego fundacja Greenpeace Polska i organizacje zajmujące się ochroną zdrowia zwróciły się do Jana Szyszki, ministra środowiska, z apelem o obniżenie tych poziomów. Ich zdaniem alarm smogowy powinien być ogłaszany już przy średniodobowym stężeniu 100 µg/m3, czyli przy dwukrotnym przekroczeniu dopuszczalnych norm.
Ale resort odpowiadający za stan powietrza w Polsce pozostaje głuchy na ten apel.
Fundacja Greenpeace Polska opublikowała w środę odpowiedź na swój apel, którą dostała z Departamentu Ochrony Powietrza i Klimatu Ministerstwa Środowiska.
Agnieszka Sosnowska, dyrektor tego departamentu, na trzech stronach szczegółowo opisała obowiązujące w Polsce prawo i działania podejmowane przez resort środowiska na rzecz ochrony powietrza i odpowiednie służby.
"Zauważyć należy także, że w związku z nagminnym występowaniem w Polsce, w okresie jesienno-zimowym przekroczeń poziomów dopuszczalnych dla pyłu PM10, wprowadzenie poziomu alarmowego dla tego zanieczyszczenia na poziomie poniżej 300, a nawet 100 µg/m3, byłoby działaniem nieskutecznym. Powodowałoby bowiem konieczność częstego ogłaszania stanu alarmowego. Ze względu na skalę zjawiska może powodować to, że społeczeństwo szybko przyzwyczai się do tego stanu rzeczy i nie będzie reagować na sytuacje, kiedy stężenia pyłu są przekraczane wielokrotnie i nie będzie traktować przekroczeń norm jakości powietrza jako sytuacji nadzwyczajnej" – czytamy.
Minister "stłukł termometr"
Ministerstwo podkreśla, że służby podejmują odpowiednie działania już przy przekroczeniu dopuszczalnych norm. "Wprowadzone w 2012 r. do polskiego prawodawstwa rozszerzone mechanizmy informowania społeczeństwa przez wyspecjalizowane jednostki, jak Inspekcja Ochrony Środowiska oraz wojewódzkie zespoły zarządzania kryzysowego, o ryzyku wystąpienia oraz o wystąpieniu przekroczenia norm nie tylko poziomów alarmowych i informowania, ale także poziomów dopuszczalnych i docelowych, wydają się wystarczające".
Tymczasem we wtorek premier Beata Szydło poinformowała, że problemem smogu na najbliższym posiedzeniu zajmie się rząd. "W związku z zaistniałym zagrożeniem związanym z wysokim stężeniem zanieczyszczeń powietrza (smogiem) na znacznym obszarze kraju" szefowa rządu zwróciła się do przewodniczącego Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów wicepremiera Mateusza Morawieckiego "o wprowadzenie pod obrady najbliższego KERM tej kwestii w celu przygotowania stosowanych rekomendacji dla Rady Ministrów na 17 stycznia 2017 r.".
Nie wiadomo więc, po jakie środki zamierza sięgnąć rząd, za to wiadomo już, po jakie nie sięgnie minister środowiska, który hołduje zasadzie "stłucz termometr, nie będziesz miał gorączki". Chyba, że Beata Szydło zachęci go do zmiany zdania. List, który resort wysłał do Greenpeace nosi datę 4 stycznia, a więc powstał jeszcze przed deklaracją premier rządu.
"Wyraz niezwykłej arogancji"
"Zmiana ta może doprowadzić do realnej poprawy zdrowia publicznego i umożliwić osobom z grup ryzyka podjęcie działań zmierzających do ochrony zdrowia w dniach o wysokim natężeniu zanieczyszczeń powietrza" – czytamy w apelu, który został wysłany do ministerstwa jeszcze w listopadzie zeszłego roku.
"W Polsce oddychamy najbardziej zanieczyszczonym powietrzem w całej Unii Europejskiej. Z analiz Europejskiej Agencja Środowiska (EEA) wynika, że z tego powodu co roku przedwcześnie umiera ok. 47 tys. osób. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) 33 z 50 najbardziej zanieczyszczonych miast w UE znajduje się w naszym kraju. Smog przyczynia się m.in. do rozwoju chorób układu krążenia, układu oddechowego oraz chorób neurologicznych i onkologicznych" – napisali autorzy apelu, podpisanego przez szefów Polskiego Towarzystwo Chorób Płuc, Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, Polskiego Towarzystwa Neonatologicznego, Polskiego Towarzystwa Neurologicznego, Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego, Polskiej Ligi Walki z Rakiem, Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POCHP.
Dlatego działaczom ekologicznym trudno ukryć irytację po odmowie ministerstwa.
- Próżno w stanowisku ministerstwa szukać odniesienia do tego, co w apelu najważniejsze: potrzeby ochrony zdrowia publicznego. Zignorowanie wspólnego głosu kardiologów, neonatologów, neurologów, onkologów, pediatrów oraz pulmonologów, wskazujących, że epizody smogowe powodują liczne zagrożenia dla zdrowia, to wyraz niezwykłej arogancji. Osoby z grup ryzyka nie dostaną realnego dostępu do informacji pomagających im chronić zdrowie, a nawet życie, bo taką informację należałoby kierować do nich zbyt często. Logika tego rozumowania poraża - skomentował Paweł Szypulski z Greenpeace.
Możliwe kary dla Polski
Nasz kraj od dawna ma problem z utrzymaniem czystości powietrza. W połowie ubiegłego roku Komisja Europejska pozwała Polskę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Chodzi o przekroczenia w latach 2007-13 dobowych wartości dopuszczalnych dla stężenia w powietrzu pyłów PM10 w 35 z 46 stref jakości powietrza oraz przekroczenia rocznych wartości w dziewięciu strefach. Jak poinformowało we wtorek RMF, wyrok w tej sprawie może zapaść jeszcze w tym roku. Według rozgłośni "Bruksela wskazuje też na brak informacji wskazujących na to, że sytuacja ta uległa poprawie".
Obniżenie poziomów "informowania" i "alarmowego" mogłoby poprawić wizerunek Polski w oczach urzędników z Brukseli.
Zobacz też: "Smogowozy sprawdzają, czym palą warszawiacy"
"Smogowozy" w stolicy
pm/r
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl / Greenpeace Polska