40 lat temu remont mostu zaczęli tydzień po pożarze

Most Łazienkowski - najpierw rozbiórka, potem nowa konstrukcja
Źródło: TVN 24
- Nie chcę porównywać tych dwóch pożarów, ale w 1975 roku, w tydzień po pożarze już wykonywaliśmy roboty powiedział w TVN 24 Jan Grzesik, były dyrektor warszawskiego Mostostalu, który nadzorował budowę przeprawy i jej odbudowę po pierwszym pożarze 40 lat temu.

Zdaniem Jana Grzesika decyzja o rozebraniu stalowej konstrukcji mostu Łazienkowskiego po pożarze i wybudowaniu go od nowa była słuszna.

- Biorąc pod uwagę zniszczenia, jakie zaistniały, możliwy był całkowity demontaż uszkodzonej części i wybudowanie nowej. W takim wypadku, jedne jego część byłaby stara, a druga nowa. Mija 40 lata od wybudowania tego mostu, więc nie zostało mu wiele czasu, by prawidłowo spełniać swoje funkcje - podkreślił.

Zapewniał, że filary mostu, które zostaną, wytrzymają. - Po pierwsze żelbet jest bardziej odporny na ogień, a po drugie ogień podczas pożaru szedł do góry, a nie w dół - powiedział inżynier.

"Minimum półtora roku"

Zapytany o to, w jaki sposób należy rozpocząć demontaż konstrukcji, odpowiedział zdecydowanie, że od części nad wodą.

- To konstrukcja belek ciągłych - pięć przęseł i pokrywająca je jedna taśma. Tu nie powinno być problemów - odpowiednio przygotowane barki i podnośniki hydrauliczne podjeżdżają pod konstrukcję pod rusztowaniem, przecinamy przęsło i wywozimy w miejsce, gdzie się je demontuje. Z kolei jeżeli chodzi o część nadbrzeżną, gdzie nie ma wody, można to zrobić poprzez stopniowe odcinanie przęseł - wyjaśniał gość TVN 24.

Jak ocenił, przy dobrze układającej się współpracy, kierowcy wjadą na nowy most Łazienkowski za minimum półtora roku.

Wcześniej, ekspert z czeskiej firmy Metrostav, która przebudowuje most Grota stwierdził, że odbudowy Łazienkowskiego może potrwać nawet kilka lat.

"Miasto musi działać szybko"

Budowa Łazienkowskiego trwała ok. trzech lat. - Montaż pierwszej konstrukcji rozpoczęliśmy w marcu 1973 roku i zakończyliśmy w grudniu tego samego roku, a wykończanie trwało do lipca - wspominał Jan Grzesik. - Żeby przyspieszyć termin oddania przeprawy do użytku, konstrukcję dźwigarów budowaliśmy na lewym i na prawym brzegu Wisły. Następnie, za pomocą nasuwki podłużnej cała konstrukcja wyjeżdżała nad Wisłę. Spotkanie tych dwóch odcinków nastąpiło w połowie września 1973 roku - opowiadał.

Gość TVN 24 stwierdził też, że najważniejszy w tej chwili jest wybór wykonawcy inwestycji i rozpoczęcie prac. - Miasto musi działać szybko. Nie chcę porównywać tych dwóch pożarów, ale w 1975 roku, w tydzień po pożarze już wykonywaliśmy roboty. W tamtych czasach, kiedy nie było lekko, ale mieliśmy otwarte pole do działania - podsumował.

kś/b

Czytaj także: