Jak podaje policja, mężczyzna reklamował w sieci, że kradnie paliwo i sprzedaje je za połowę ceny. - Klientów przybywało, a ochota lokalnego "barona paliwowego" rosła - opisuje rzecznik mokotowskiej policji Robert Koniuszy.
Mechanizm był prosty. Podejrzany brał auto od zleceniodawcy i podjeżdżał na stację benzynową ze zmienionymi tablicami rejestracyjnymi. Jak precyzuje rzecznik, to czy były zmienione czy nie, Marcin S. zostawiał w gestii klientów. Na miejscu tankował do pełna i odjeżdżał bez płacenia.
- Samochodem wracał do jego właściciela, inkasował połowę ceny rynkowej za litr paliwa i na tym transakcja się kończyła - opisuje dalej Koniuszy.
Do rozkręcenia biznesu S. nie potrzebował wiele. - Narzędzie, jakie było mu potrzebne, to samochód zainteresowanego usługą, najlepiej z tablicami rejestracyjnymi skradzionymi z innego auta lub dobrze podrobionymi - opisuje Koniuszy. - Mężczyzna wyjaśniał, że nie kradł tablic rejestracyjnych, czasami je "wypożyczał", kiedy potrzebował zatankować swój samochód - dodaje.
Miał na koncie inne przestępstwo
Jak podaje policja, 26-latek przez kilka miesięcy ponad 70 razy odwiedził stację paliw jednej sieci, gdzie ukradł paliwo warte 15 tysięcy złotych. - Kiedy mokotowscy kryminalni dowiedzieli się, gdzie się ukrywa Marcin S., zatrzymali go. 26-latek był pewien, że po przedstawieniu zarzutów złoży wyjaśnienia i wyjdzie na wolność, a później stanie przed sądem. Zapomniał jednak, że wcześniej dopuścił się innego przestępstwa - mówi policjant.
W sprawie zapadł już wyrok skazujący go na bezwzględną karę czterech miesięcy. Dlatego po przesłuchaniu mężczyzna został przetransportowany do więzienia na Białołęce. Teraz czeka go proces za kradzieże, za które sąd może go skazać na kolejne pięć lat za kratkami.
Na tvnwarszawa.pl piszemy o nietypowych kradzieżach:
Nietypowe kradzieże
Nietypowe kradzieże
kz/b
Źródło zdjęcia głównego: ksp