18 tysięcy osób podpisało projekt. Dla ratusza to "podmiot trzeci"

Walka o miejski program dofinansowania in vitro
Walka o miejski program dofinansowania in vitro
Źródło: Shutterstock
Partia Razem złożyła zażalenie do wojewody mazowieckiego na opieszałość Hanny Gronkiewicz-Waltz. Chodzi o "schowanie w szufladzie" projektu dofinansowania in vitro, przygotowanego przez członków Razem i złożonego jako inicjatywa obywatelska.

Projekt został złożony 22 kwietnia 2016. Podpisało go 18 tysięcy osób. Po weryfikacji formalnej dokument ostatecznie przyjęto w ratuszu 7 czerwca.

Obywatelska koncepcja uchwały rady miasta zakłada, że Warszawa refundowałaby procedurę zapłodnienia pozaustrojowego do 7 tysięcy złotych. Mogłoby z tego skorzystać 1200 par rocznie - na tyle szacuje się liczbę warszawskich par potrzebujących tej formy leczenia niepłodności. Koszt programu wyliczono na 7 mln złotych rocznie.

- Warszawę na to stać - mówi Mateusz Olechowski z partii Razem. Dodaje, że program jest powszechnie akceptowany przez mieszkańców miasta.

Powodów odwlekania głosowania dopatruje się w osobistych przekonaniach Hanny Gronkiewicz-Waltz. - Pani prezydent jest politykiem bardzo konserwatywnym i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie narzucała swojej postawy wynikającej z religii wszystkim warszawianom - dodaje Olechowski.

Według projektu miejski program dofinansowania in vitro miał zacząć działać od lipca 2016, bezpośrednio po wygaśnięciu rządowego wsparcia, które zawiesił minister zdrowia Konstanty Radziwiłł.

Bez opinii specjalistów

Pomysłodawcy domagają się, by ratusz przesłał uchwałę do zaopiniowania Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Tylko urzędnicy Hanny Gronkiewicz-Waltz mogą poprosić o taką opinię, ale się do tego nie kwapią. A projekt powinien mieć opinię Agencji, zanim trafi pod głosowanie rady.

- Ratusz zignorował inicjatywę obywatelską i tygodniami nic z nią nie robił - twierdzi Razem. Dlatego partia poskarżyła się na prezydent do Rady Warszawy. Ta również nie zareagowała. Skarga została bez odpowiedzi przez 30 dni, co jest niezgodne z ustawą - twierdzą pomysłodawcy dofinansowania in vitro.

- To, że Hanna Gronkiewicz-Waltz gra na zwłokę, wiedzieliśmy od dawna. Teraz dołączyła do niej Rada Warszawy kontrolowana przez PO. Reakcją na skargę na bezczynność pani prezydent okazała się… bezczynność rady - mówi Mateusz Olechowski, pełnomocnik komitetu inicjatywy uchwałodawczej i członek Razem.

Według niego jest to celowe blokowanie inicjatywy obywatelskiej i działanie przeciwko osobom cierpiącym na niepłodność. - Nie będziemy bezczynnie patrzeć na arogancję Rady Warszawy, która nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Złożyliśmy zażalenie do wojewody mazowieckiego - informuje Olechowski.

Miasto uważa, że nie musi

Pretensje partii Razem odpiera ratusz. W piśmie skierowanym do rady wiceprezydent Włodzimierz Paszyński twierdzi, że nie ma przepisów obligujących samorząd do przekazania do oceny projektu innego niż własny.

- Gdyby miasto przesłało do Agencji koncepcję partii Razem, to znaczyłoby, że podpisuje się pod nią i traktuje jak własną - argumentuje Paszyński. Podkreśla, że "żaden przepis prawa nie tylko nie obliguje, ale też i nie upoważnia organu jednostki samorządu terytorialnego do przedkładania tej Agencji projektów programów pochodzących od podmiotów trzecich".

W piśmie czytamy również, że miasto nie może wysyłać do zaopiniowania dowolnego dokumentu przekazanego do jednostki samorządowej przez podmiot trzeci.

Sytuacja jest więc patowa. Prezydent miasta nie przesyła projektu do koniecznej opinii Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, bo - jak twierdzi - nie musi tego robić. Pomysłodawcy nie mogą wystąpić o opinię Agencji samodzielnie. A bez niej radni nie zajmą się pomysłem. Choć projekt obywatelski musi trafić pod głosowanie - z opinią Agencji czy bez - terminu ustawowego nie ma. Może czekać na to latami. Tak działa urzędnicza zamrażarka.

mś/r/b

Czytaj także: