114 dni czekania na wizytę u psychiatry. "To może doprowadzić do kresu"

Na wizytę w PZP trzeba czekać nawet kilka miesięcy
Na wizytę w PZP trzeba czekać nawet kilka miesięcy
Źródło: shttuterstock.com

Na wizytę w warszawskich poradniach zdrowia psychicznego czekać trzeba nawet kilka miesięcy. – Narażenie pacjenta na utratę zdrowia, a nawet życia i scedowanie opieki na rodzinę jest po prostu nieetyczne – alarmuje Rodryg Reszczyński z Instytutu Psychiatrii i Neurologii.

Na terenie Warszawy funkcjonuje 55 Poradni Zdrowia Psychicznego i 21 Poradni dla Dzieci i Młodzieży.

- W zależności od stanu pacjenta, który lekarz określa jako stabilny lub pilny, na wizytę czeka się przy stanie stabilnym od 11 do 114 dni, a w przypadkach pilnych od 3 do 43 dni - zapewnia w rozmowie z tvnwarszawa.pl Krzysztof Troszyński, rzecznik prasowy NFZ.

Jak to wygląda w praktyce?

"Na ten rok nie ma miejsc"

Jak się okazuje, "ustalenie stanu przez lekarza" to fikcja, bo żeby zgłosić się do psychiatry w ogóle nie trzeba skierowania od lekarza pierwszego kontaktu. Wystarczy zadzwonić i umówić się na wizytę.

Sprawdziliśmy więc, ile trzeba czekać na wizytę w kilku warszawskich Poradniach Zdrowia Psychicznego.

Pierwszy gabinet - PZP na Koszykowej. - Proszę dzwonić pod koniec listopada. Ale na ten rok nie mamy już miejsc. Zapisów na przyszły jeszcze nie prowadzimy - informują nas na recepcji.

Druga poradnia - w centrum medycznym przy Wołoskiej. - Mogę zapisać na drugą połowę stycznia lub lutego. Może ktoś odwoła wizytę. Proszę dzwonić, próbować - mówi głos w słuchawce.

Placówka przy Ogrodowej. - Prywatnie mogę zapisać na jutro. Koszt wizyty 130 zł. Na fundusz na ten rok nie ma miejsc, proszę dzwonić w styczniu - słyszymy.

Broniewskiego: - Możemy zapisać na kolejkę oczekujących. Skontaktujemy się, jak dostaniemy wolne terminy - tłumaczy rejestratorka. Tu też z usług psychiatrów można skorzystać prywatnie. Koszt pierwszej wizyty - 150 - 200 zł. Czas oczekiwania - około tygodnia.

Przy Mokotowskiej w ramach NFZ zapisy prowadzone są kwartalnie, ale od niedawna przyjmuje nowy lekarz, więc wizytę można odbyć już 4 listopada.

W poradni przy Kijowskiej przyjmowani są tylko „starzy” pacjenci, czyli ci, którzy mają założoną kartę. Zapisy na 2015 rok będą prowadzone od stycznia.

W al. Gen. Chruściela w Rembertowie zapisać można się na 12 grudnia, z kolei na warszawskim Bemowie przyjmą nas po 20 listopada.

W Instytucie Matki i Dziecka przyjmą nas od razu, pod warunkiem, że problemy związane są z ciążą lub porodem. - Potrzebne skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu. Proszę wpisać lęki, zaburzenia emocjonalne, cokolwiek – doradza rejestratorka.

"Zawsze istnieje ryzyko pogorszenia"

- Niezależnie od rozpoznania, czy będą to zaburzenia schizofreniczne, depresyjne czy afektywne, tak długi okres oczekiwania stawia wielki znak zapytania co do rozwoju stanu pacjenta. Nikt z nas lekarzy psychiatrów nie udzieli odpowiedzi, czy zaburzenie się zatrzyma, czy rozwinie. Zawsze istnieje ryzyko pogorszenia, łącznie z najgorszymi konsekwencjami, jak próby samobójcze - alarmuje dr Reszczyński.

Tymczasem przeprowadzone w Polsce badanie epidemiologiczne zaburzeń psychicznych EZOP z 2012 roku pokazało, że przynajmniej jedno zaburzenie psychiczne można było rozpoznać u ponad 6 milionów osób w kraju.

Jacek Wciórka kierujący jedną z klinik psychiatrycznych IPiN tłumaczy, że długość oczekiwania na wizytę bardzo źle wpływa na pacjentów. – To może doprowadzić do kresu wytrzymałości – ocenia.

Sytuację miał poprawić przyjęty przez rząd w grudniu 2010 roku narodowy program ochrony zdrowia psychicznego.

W maju 2014 roku, we współpracy z rzecznikiem praw obywatelskich powstał z kolei raport o ochronie zdrowia psychicznego. - Od niemal trzech lat trwa wdrażanie koniecznej próby przełamania stereotypów, uprzedzeń, ignorancji i lekceważenia problemów zdrowia psychicznego oraz niezbędnej modernizacji systemu pomocy obywatelom, których doświadczeniem stałą się choroba psychiczna. Czy jednak wdrażanie NPOZ trwa, czy jest tylko grą pozorów, bez realnego działania? – pyta profesor Wciórka w raporcie.

W takich warunkach leczą pacjentów w szpitalu na Sobieskiego:

O sytuacji na oddziałach mówi dr Rodryg Reszczyński

Katarzyna Śmierciak, k.smierciak@tvn.pl

Czytaj także: