Strzałki na Powiślu jeszcze są przykryte folią. Po przeprogramowaniu systemu, zaczną świecić.
Docelowo zielone strzałki zaświecą na całym obszarze zintegrowanego systemu zarządzania ruchem, czyli oprócz Powiśla, też na Wisłostradzie i w Alejach Jerozolimskich, na wysokości Ochoty i Śródmieścia.
- Jeśli chodzi o Aleje Jerozolimskie, to wszędzie już są. Na Powiślu, niemalże każdego dnia pojawiają się nowe – opowiada Urszula Nelken, rzeczniczka Zarządu Dróg Miejskich.
Na Wisłostradzie będą najpóźniej
Najdłuższej na zielone strzałki poczekamy na Wisłostradzie. Tam trzeba czekać na przeprogramowanie systemu, a to trwa. Ale warto czekać, ponieważ gdy pojawią się już zielone strzałki, to kierowcy będą mogli przycisnąć pedał gazu i od Trasy Siekierkowskiej aż do mostu Gdańskiego jechać z prędkością 70 kilometrów na godzinę. Zwolnić będą musieli tylko w tunelu.
Kierowcy już się cieszą, ale na zmiany jeszcze poczekamy kilka miesięcy. To będzie prawdziwa rewolucja na tej trasie.
- Jest to nie tylko zmiana poziomego oznakowania, ale tez przy okazji porządkowanie oznakowania pionowego. Ale skończymy jeszcze w tym roku – obiecuje Nelken.
Czemu nie wcześniej?
Niespodziankę dla kierowców przygotował Janusz Galas, miejski inżynier ruchu, który odpowiada za każdy sygnalizator w mieście. Kierowcy już biją mu brawo, z drugiej jednak strony pytają, dlaczego strzałek nie zainstalowano ponad dwa lata temu, kiedy wymieniano wszystkie sygnalizatory?
- Zgodnie z rozporządzeniem ministra infrastruktury z 2003 roku, strzałki kolizyjne były zabronione – tłumaczy Galas. - Zmieniono rozporządzenie, ale to już było po zatwierdzeniu projektów na system i w systemie powstały skrzyżowania bez strzałek – dodaje.
Specjaliści od komunikacji zwracają jednak uwagę, że od tego czasu minęły już ponad dwa lata. A drogowcy dopiero teraz zabrali się za montowanie strzałek.
- Szkoda, że poprawianie, o którym mówimy, trwało tak długo. I to jest tak naprawdę jedyna rzecz, o którą możemy mieć pretensje do Zarządu Dróg Miejskich – komentuje Jakub Adamski z SISKOM.
- Wszystko dlatego, że to się wiąże z nakładami finansowymi. Zarząd Dróg Miejskich ma bardzo ograniczone nakłady finansowe na rozwój sytuacji – odpowiada Galas.
Efekt jest taki, że drogowcy z trudnością wiążą koniec z końcem, ale generalnie wszystko idzie w dobrym kierunku.
Łukasz Wieczorekaq/ec