Co najmniej 37 osób zginęło w wyniku gwałtownych powodzi, które w niedzielę nawiedziły nadmorskie miasto Safi w zachodnim Maroku. Jak podała państwowa telewizja, ulewy były tak intensywne, że w ciągu jednej godziny ulice zamieniły się w rwące potoki, w których pływały samochody, śmieci i fragmenty miejskiej infrastruktury.
Woda zalała dziesiątki domów i sklepów w historycznym centrum, a w niektórych dzielnicach - zwłaszcza w Bab Chabaa - poziom wody sięgał nawet czterech metrów. Kilkadziesiąt osób trafiło do szpitali, dwie pozostają w stanie krytycznym. Według władz lokalnych, około 70 gospodarstw domowych zostało całkowicie zniszczonych, a szkoły pozostaną zamknięte przez co najmniej trzy dni.
Mieszkańcy opisują niedzielę jako "czarny dzień". - Straciłem wszystko [...] - mówił jeden z ocalałych w rozmowie z agencją AFP. Ponadto apelują o szybszą reakcję służb i przyjazd ciężkiego sprzętu do wypompowywania wody.
Katastrofa w Safi może być kolejnym sygnałem ostrzegawczym
Władze Maroka poinformowały, że wciąż prowadzone są działania poszukiwawcze i ratunkowe. Jednocześnie prokuratura wszczęła śledztwo, by ustalić, czy zaniedbania infrastrukturalne - w tym niewydolny system kanalizacji - przyczyniły się do tragedii o tak wielkiej skali.
We wtorek rząd ogłosił ogólnokrajową akcję pomocową dla około 73 tysięcy rodzin z 28 prowincji dotkniętych przez powodzie, śnieżyce i niskie temperatury. W ramach programu dostarczane są im żywność i koce.
Eksperci wskazują, że katastrofa w Safi może być kolejnym sygnałem ostrzegawczym w regionie coraz bardziej dotykanym skutkami zmian klimatu. Maroko od siedmiu lat zmaga się z wyniszczającą suszą, a ubiegły rok był najcieplejszy w historii pomiarów. Utrata pojemności zbiorników wodnych i niestabilna pogoda zwiększają ryzyko ekstremalnych zjawisk - od suszy po nagłe powodzie.
Autorka/Autor: jzb
Źródło: BBC, Reuters, Al Jazeera
Źródło zdjęcia głównego: Reuters