Na początku roku astronomowie z Obserwatorium Mount Lemmon w Arizonie odkryli asteroidę o średnicy około 70 metrów. Ze wstępnych obserwacji wynikało, że asteroida ma spore szanse na to, by uderzyć w Ziemię. Przez kilka dni naukowcy z całego świata prowadzili obserwacje, które jedynie potwierdzały możliwe ryzyko. W kluczowym momencie badania musiały zostać zawieszone.
Nowo odkryta asteroida 2022 AE1 zasiała sporo niepewności wśród naukowców. Ponieważ pierwsze obserwacje wykazały, że może zderzyć się z Ziemią, astronomowie z kilku różnych obserwatoriów rozpoczęli jednoczesne badania. Najczęściej obserwacje wykluczają możliwość tego typu zdarzeń, ale w tym wypadku stało się inaczej.
Przeszkodził im Księżyc
Prawdopodobieństwo zderzenia z Ziemią rosło przez pierwszy tydzień badań. 2022 AE1 określono jako PHA - potencjalnie niebezpieczną asteroidę (Potentially Hazardous Asteroid). Co więcej, asteroida otrzymała jedną z najwyższych ocen w Skali Palermo - rankingu używanym przez astronomów do określania ryzyka zderzenia kosmicznego obiektu z Ziemią. Zarówno Europejska Agencja Kosmiczna, jak i amerykańska NASA opublikowały informacje o możliwym niebezpieczeństwie na swoich portalach informacyjnych, poświęconych obiektom bliskim Ziemi (NEO).
W kolejnym tygodniu naukowcy doświadczyli długich chwil niepewności. Ich obawy stawały się coraz większe, a musieli zrobić przerwę w obserwacjach, ponieważ światło pełni Księżyca znacząco utrudniało badania, blokując widok asteroidy.
Gdy asteroidę udało się ponownie namierzyć, badacze zaczęli się uspokajać. Z czasem okazało się, że ryzyko jej zderzenia z Ziemią drastycznie maleje, co więcej - 2022 AE1 nie ma szans uderzyć w Ziemię w najbliższej przyszłości.
- Przez prawie dziesięć lat mojej pracy w ESA nie obserwowałem tak ryzykownego obiektu - powiedział Marco Micheli, astronom z Centrum Koordynacji Obiektów Bliskich Ziemi (NEOCC) należącego do ESA.
Mnóstwo symulacji komputerowych
W jaki sposób naukowcom udało się wykluczyć zagrożenie, które wydawało się tak pewne?
Badacze twierdzą, że pierwsza obserwacja asteroidy to tylko jeden punkt danych. Ponieważ jest to dosłownie "kropka na niebie", trudno na początku stwierdzić, co to jest i dokąd zmierza. Micheli wyjaśnił, że potrzebna jest druga obserwacja, aby ujawnić obiekt w ruchu, a co najmniej trzy, aby określić jego orbitę.
Astronomowie wykorzystują do tego różne symulacje komputerowe, w których obliczają prawdopodobną ścieżkę orbity, wprowadzając losowo wybrane pozycje początkowe i prędkości. W ten sposób tworzy się ogromna liczba symulacji, a naukowcy mogą obliczyć prawdopodobieństwo tego, czy na którejś konkretnej ścieżce znajduje się Ziemia. Jeśli symuluje się milion różnych możliwych orbit i jedna z nich prowadzi do zderzenia, oznacza to, że prawdopodobieństwo, iż asteroida uderzy w Ziemię wynosi milion do jednego.
Zwykle jest tak, że dzięki większej liczbie danych zagrożenie się zmniejsza, a trasa przyszłej drogi asteroidy oddala się od Ziemi. Dzięki sieci obserwatoriów, które zajmują się przeszukiwaniem nieba w poszukiwaniu nadlatujących asteroid i komet, wiele badań pozwala szybko wykluczyć potencjalnie niebezpieczne kosmiczne skały.
2022 AE1 w przyszłym roku minie naszą planetę
W przypadku 2022 AE1 obserwacje prowadzone już po pełni Księżyca dostarczyły danych, które wykazały, że poziom ryzyka obliczony na podstawie wcześniejszych analiz był całkowicie błędny. Po uzyskaniu większej liczby informacji zagrożenie zredukowano do zera.
- Gdyby trasa 2022 AE1 pozostawała niepewna, użylibyśmy wszelkich możliwych środków, aby nadal obserwować ją za pomocą największych teleskopów, jakie mamy. Ponieważ została ona usunięta z naszej listy ryzyka, nie musieliśmy już jej śledzić - powiedziała Laura Faggioli z NEOCC.
ESA przekazała, że niektórym zapalonym obserwatorom nieba tyle informacji nie wystarczy i będą nadal monitorować asteroidę. Obecnie wiadomo, że 4 lipca 2023 roku asteroida przemknie obok Ziemi w odległości około dziesięciu milionów kilometrów.
Źródło: sciencealert.com
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock (zdjęcie ilustracyjne)