Uwielbiam zapach zbliżającego się Runmageddonu o poranku. Parafrazując dalej cytat z Coppolli: Nic na świecie tak nie pachnie, szczególnie w mroźny poranek. Poczułam to znowu i podzieliłam się tym zapachem ze swoim synem.
W sobotę zafundowaliśmy sobie Czas Apokalipsy, istny armagedon, czyli zimowy Runmageddon. On debiutował na starcie biegu w wersji dziecięcej, ja stawiłam się po raz czwarty, a pierwszy w edycji zimowej Rekruta.
W barwach swojej drużyny Bravehearts Legionowo, miałam do pokonania 6 km, 30 przeszkód fizycznych i przede wszystkim, niezliczoną ilość tych, które siedzą w głowie.
Wraz z około 30 osobami biegłam, nie dla czasu, nie dla szpanu, a dla funu. A ten okazał się tak duży, jak mróz na zewnątrz.
Co zrobić żeby nie zmoknąć
W sobotni poranek, jak na rozkaz, stawiliśmy się na poligonie Akademii Obrony Narodowej w Rembertowie. Na termometrze -12 st. C, ale temperatura emocjonalna, niczym żar tropików, zachęcała do wariacji na śniegu. Niektórzy zawodnicy tak się rozochocili, że "na dzień dobry" zgłosili się do wylania na siebie kubła zimnej wody. To właśnie tej wody na trasie obawialiśmy się najbardziej. Przemoczone nogi śniły nam się po nocach. Przed biegiem większość z nas przeprowadzała testy "co zrobić, by umoczyć, a nie zamoczyć". Jedni zainwestowali grube pieniądze w nieprzemakalne skarpetki, inni owijali buty taśmą izolacyjną, a jeszcze inni zakładali na skarpetki torebki śniadaniowe, licząc na suchą stopę. Pozostali, w tym ja, szli na żywioł, zgodnie z zasadą co będzie, to będzie.
A jak było? Na pewno mokro. Już po pierwszych przeszkodach ustawiono przed nami kontener z lodowatą wodą. Na szczęście wypełniony tylko za kostki, ale jak się potem okazało, to nie jedyna lodóweczka wodna czekająca na trasie.
Między jednym a drugim kontenerem musieliśmy biegać w górę i w dół po oblodzonych rowach, czołgać się pod autobusami, czołgami, zasiekami, wspinać się na ścianki, po linach, skakać z dachów i przez ogień.
Poza tymi wspaniałościami, kazano nam strzelać i zjeżdżać bez sanek ze stromych górek, o czym pamiętam do tej pory, siadając na kanapie.
Gdzieś po drodze testowano nie tylko naszą siłę i odporność, ale również obeznanie z żargonem wojskowym. Koryto, kojo, zając, kto znał te terminy, mógł biec dalej, na innych czekała karna rundka z oponami pod pachą.
Zimno niestraszne
Nakręceni, rozbawieni nawet nie myśleliśmy, że zimno, że boli i że do domu daleko. Z uśmiechem i piosenką na ustach brnęliśmy dalej po śniegu i lodzie, by coraz bliżej mety wejść ponownie do kontenera tym razem wypełnionego wodą i lodem po pas. Zaraz po wyjściu z tej lodóweczki, czekała na nas tesla, czyli przeszkoda prądowa. Szybko przebiegniesz i nie poczujesz - mówili. No, prawie nie poczułam.
Potem jeszcze podbieg pod górkę wyłożoną folią, zjazd na drugą stronę, przejście przez namiot z zasłoną dymną i meta. No, prawie meta, bo tuż przed nią czekał na nas szpaler żołnierzy, których trzeba było delikatnie mówiąc "obejść".
Postawiliśmy na grupowy atak i z okrzykiem na ustach ruszyliśmy w ich stronę. Oczywiście rozbiliśmy wojaków w mundurach, nie obyło się jednak bez ofiar. Lodowy kontener, porażenie prądem, mróz i zimno, to nic w porównaniu z przygnieceniem łydki przez wielkiego faceta w mundurze, z karabinem na plecach. Ból potworny, ale radość całej drużyny z przekroczenia mety i zdobycia trzeciego miejsca z bycia największą drużyną na zawodach, ogromna.
Najważniejsze są wspomnienia
Poza medalem i wspomnieniami z biegu, przez jakiś czas na ciele moich koleżanek i kolegów z drużyny zostaną piękne siniaki, na które w pełni zasłużyli. Szkoda tylko, że zimą kolorowymi nogami nie można się pochwalić. Można za to, i nawet trzeba, chwalić się zdjęciami, filmikami i przeżyciami, które jakoś pozwolą przetrwać czas, który dzieli nas od następnego drużynowego i ekstremalnego biegu.
A w moim przypadku, to tylko kilka dni. W sobotę witaj Orzysz, witaj poligonie. Witajcie 30 kilometry i ponad sto przeszkód. Wraz z drugim wariatem, Arturem z Bravehearts Legionowo, przybywamy, by stawić czoła Biegowi Tygrysa - pierwszej zimowej edycji, a raczej wiosennej, bo prognozy zapowiadają duże ocieplenie.
Autor: Anna Szlendak / Źródło: tvn24