W regionach Australii objętych pożarami spadł długo wyczekiwany deszcz. To jednak nie pomoże w całkowitym ugaszeniu ognia, z którym mieszkańcy kraju zmagają się od kilku miesięcy.
Na wschodnim wybrzeżu w Australii w środę i czwartek padał długo wyczekiwany deszcz.
"Nigdy nie byłem bardziej zadowolony, widząc deszcz" - napisał na Twitterze Lachlan Evans z Canberry w stanie Queensland.
Na jednej z farm w miejscowości Tingha w Nowej Południowej Walii spadło 75 litrów wody na metr kwadratowy.
To nie koniec
To, że pada, nie położy jednak kresu trwającym od kilku miesięcy pożarom. W czwartek w Nowej Południowej Walii odnotowano ich 85.
- Ten deszcz nie ugasi wszystkich pożarów, do tego jeszcze daleka droga - tłumaczą strażacy.
Od środy otrzymali ponad 600 zgłoszeń o połamanych drzewach, zalaniach i innych zniszczeniach spowodowanych gwałtowną pogodą. Kolejne nawałnice zapowiadane są na poniedziałek.
Ofiary śmiertelne, spalony gigantyczny obszar, smog
Do tej pory w pożarach w Australii zginęło 29 osób, a spłonął obszar o powierzchni Bułgarii (około 110 tysięcy kilometrów kwadratowych). W wielu miejscach dym drastycznie pogarsza jakość powietrza. Canberra, Sydney i Melbourne znalazły się na liście 50 najbardziej zanieczyszczonych miast na świecie.
Autor: dd/map / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters/Steph Stewart