Fala upałów przechodzi przez południową i środkowo-zachodnią część Stanów Zjednoczonych. Przed wysokimi temperaturami dochodzącymi do 40 st. C ostrzeżono mieszkańców 17 stanów. W weekend w wielu miejscach padły rekordy ciepła. Synoptycy ostrzegają, że upały potrwają do końca tygodnia.
Hutchinson w stanie Kansas był w niedzielę najgorętszym punktem w Stanach Zjednoczonych. Termometry pokazały tam ponad 44 st. C. Tylko stopień mniej odnotowano w położonym także w Kansas mieście Wichita - potwierdziło amerykańskie Narodowe Centrum Meteorologiczne. Od weekendu do szpitali zaczęło się tam zgłaszać co raz więcej ludzi z objawami przegrzania organizmu. Ponad 41 st. C w niedzielę wskazały termometry w Joplin w stanie Missouri. Mieszkańcy Dallas w Teksasie i w Oklahoma City od 10 dni zmagają się z temperaturami 37,7 st. C. W kilku stanach problemem są nie tylko wysokie temperatury, ale także duża wilgotność powietrza, która sprawia, że temperatura odczuwalna przy 32 st. C oscyluje w okolicach 40,5 st. C. W Illinois z powodu przegrzania organizmu zmarł 51-letni mężczyzna.
Po burzy 868 tys. odbiorców bez prądu W Chicago, gdzie w poniedziałek rano (czasu lokalnego) odnotowano prawie 38 st. C, przeszła gwałtowana burza. W ciągu niespełna godziny wiatr wiejący z prędkością ponad 120 km/h spowodował najpoważniejszą od 13 lat awarię prądu. W najgorszym momencie elektryczności nie miało 868 tys. odbiorców.
Mimo że ekipy naprawcze pracują bez przerwy, w poniedziałek do późnych godzin wieczornych (czasu lokalnego) prądu ciągle nie miało 440 tys. osób. W usuwaniu skutków awarii pomagają ekipy z innych stanów. Mieszkańcy są coraz bardziej zniecierpliwieni, bo brak działających klimatyzatorów i lodówek jest szczególnie uciążliwy przy panujących upałach. Ostatni raz awaria prądu podobnych rozmiarów w Chicago miała miejsce po przejściu burzy w 1998 r.
Autor: //ms / Źródło: PAP