Gigantyczny pożar lasów wybuchł w piątek w Południowej Kalifornii, w pobliżu Los Angeles. Ogień strawił 200 ha ziemi, zdążył także wedrzeć się na drogę międzystanową nr 15. Tysiące okolicznych mieszkańców zostało ewakuowanych, a setki strażaków próbowały opanować wymykający się spod kontroli żywioł.
Pożar wybuchł około godziny 12.30 czasu lokalnego i poruszał się szybko w kierunku Oak Hills. Mieszkańcy 1,5 tys. domostw. Rosło zagrożenie, więc lokalne władze zdecydowały o ewakuacji. Zorganizowaniem schroniska dla nich zajął się Czerwony Krzyż.
Mieszkańcy sasiadującej z Oak Hills Hesperii także musieli opuścić swoje domy.
Zamknięta ważna droga
Żywioł był bardzo ekspansywny. Płomienie strawiły około 200 ha ziemi.
Ogień wdarł się także na położoną na przełęczy Cajon drogę międzystanową nr 15. Autostrada łączy Południową Kalifornię z Las Vegas, dlatego wyłączenie jej z ruchu przed wolnym, poprzedzającym przypadające na pierwszy poniedziałek września Święto Pracy weekendem, poskutkowało sporym zamieszaniem.
- Wszystkich, którzy mogą ominąć Cajon Pass prosimy, aby to zrobili - apelowała Carol Underhill z San Bernardino National Forest.
Pomimo ostrzeżeń, ruch w regionie był duży.
Setki strażaków próbują ugasić pożar
Nad okiełznaniem niszczycielskich płomieni pracowały setki strażaków obsługujące 50 wozów. Wspomagały ich służby pomocnicze, a także 14 helikopterów. - Zatrzymanie pożaru jest niezwykle trudne. Nie zapominajmy, że znajdujemy się na stromym, górzystym i porośniętym gęsto roslinami terenie - podkreślała Underhill.
Jeden ze strażaków doznał obrażeń, nie były to jednak poparzenia. Nie ma informacji o innych rannych.
Autor: map//kdj / Źródło: Reuters