Od kilku miesięcy atakowało bydło na wschodniej Białorusi. W końcu kołchoźnikom udało się je zabić. Początkowo nikt jednak nie był w stanie powiedzieć, co to za zwierzę. Zdjęcie "mutanta" trafiło na czołówki białoruskich mediów.
21 lipca na pastwisku koło kompleksu rolnego Prudniki w okolicach Witebska pracownicy fermy mleczno-towarowej zabili nieznane zwierzę, które napadało na krowy i cielęta. Stworzenie miało kąsać bydło po nogach.
Według słów przedstawiciela Ministerstwa do spraw sytuacji nadzwyczajnych Dzmitryja Pałaczanina, który brał udział w akcji, istota przypomina zmutowaną hienę ze zdeformowanym ciałem i bardzo długą szyją. Zabite zwierzę miało być jednym z trzech takich widzianych w okolicy. Najmniejszym z nich. Zostało zabrane na stację weterynaryjną. Widział je tam Denis Pawłowicz, który potem w relacjonował w rozmowie z portalem Kraj.by: - Widziałem trupa tego zwierzęcia. Trudno powiedzieć, co to może być. Myślę, że jakiś mutant. Dla mnie podobne do hieny. Coś z lisa, coś z jenota, coś z psa. Zdaniem biologa Aleksandra Kozulina, cytowanego przez Kraj.by, wszystko wskazuje na to, że zabite zwierzę może być jenotem. Dziwi jednak, że młody jenot miałby napadać na bydło. Jenoty zjadają co najwyżej myszy czy ptaki, unikają większych zwierząt. Główny weterynarz rejonowy nie widzi w tym żadnej sensacji i zamierza po prostu spalić truchło.
"Białoruska chupacabra"
Już w 2012 r. mieszkańcy Starobina na wschodzie Białorusi byli nękani przez nieznaną istotę, masowo zabijającą zwierzęta domowe i wysysającą im krew. Bestia miała zabić setki kur, kaczek i indyków, a także kilka świń i psów. Wysunięto hipotezy, że zabijać domowe zwierzęta mogły tchórz, bóbr-olbrzym albo bezpańskie psy. Napastnikowi nadano nazwę potwora z Ameryki Południowej, również wysysającego krew owcom i kozom (chupacabra, czyli "wysysacz kóz").
Autor: //gak/map / Źródło: Kraj.by, belsat.eu