Z poważnymi obrażeniami, ale żywy. O dużym szczęściu może mówić mężczyzna, który w poniedziałek spadł z najwyższego szczytu w Polsce - Rysów. Jak twierdzą ratownicy, mógł spaść z wysokości ponad kilometra.
Ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego przetransportowali do szpitala w Nowy Targu turystę, który w poniedziałek spadał po oblodzonym szlaku kilkaset metrów, schodząc z najwyższego szczytu w Polsce - Rysów. Jak powiedział naczelnik TOPR Jan Krzysztof, mężczyzna doznał ciężkich obrażeń, w tym głowy.
- Mężczyzna może mówić o dużym szczęściu, bo zjechał po oblodzonym zboczu z Rysów i zatrzymał się dopiero nad Czarnym Stawem. Mógł spadać kilkaset metrów, a nawet powyżej kilometra. Po upadku doznał nie tylko groźnych obrażeń, ale będąc w szoku wstał i usiłował sam schodzić. Towarzysz jego wędrówki zawiadomił nas o wypadku – relacjonował naczelnik.
Śmigłowiec ratowniczy wystartował z bazy przy zakopiańskim szpitalu, ale nie dotarł na miejsce z uwagi na silny wiatr. Ekipa ratowników TOPR wyruszyła na ratunek pieszo z okolic Morskiego Oka. Tam też poszkodowany został zniesiony i dalej na pokładzie śmigłowca trafił do szpitala w Nowym Targu.
Pogoda w górach
W poniedziałek w Tatrach było słonecznie, ale wiał silny wiatr, który w porywach osiągał na szczytach prędkość około 100 kilometrów na godzinę. Górskie szlaki pokrywał zmrożony śnieg lub lód, w związku z czym było bardzo ślisko.
Wszystkie tatrzańskie szlaki są od piątku zamknięte dla turystów w związku z wprowadzeniem w Polsce stanu zagrożenia epidemicznego. Mogą wchodzić na nie tylko mieszkańcy powiatu tatrzańskiego.
Autor: kw/map / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock