Poruszenie w Ameryce po rozbłysku kuli ognia na niebie nad Teksasem. Domysły zwolenników teorii spiskowych studzi NASA: to meteor z pasa planetoid, zarejestrowały go nasze kamery.
Ognistą kulę, która rozbłysła na amerykańskim niebie 7 grudnia, widziało wiele osób w Teksasie i okolicznych stanach. Zarejestrowały ją też kamery należącego do NASA biura monitorującego aktywność meteorów Meteoroid Environment Office w pobliskim stanie Nowy Meksyk.
NASA twierdzi, że był to meteor, który wszedł w ziemską atmosferę gdzieś pomiędzy miastami Dallas a Houston. Agencja zapowiedziała, że będzie teraz szukać fragmentów ciała niebieskiego, które spadło na Ziemię prawdopodobnie na północ od Houston.
Szczęśliwa 13?
Jeśli uda się je odnaleźć, a meteor rzeczywiście spadł w Teksasie (wtedy uzyska status meteorytu), będzie to 13 zarejestrowany przypadek upadku ciała niebieskiego w tym stanie. Pierwszy miał miejsce w 1909 roku, a ostatni w lutym 2009 r. w Ash Creek.
NASA stwierdziła też, że na pewno nie był to fragment Kosmosu-2251, rosyjskiego wojskowego satelity telekomunikacyjnego, który w 2009 roku zderzył się z amerykańskim satelitą Iridium, a jego pozostałości powoli wracają na Ziemię.
Agencja zaznacza, że meteoryt przywędrował do nas z pasa planetoid i nie jest powiązany z rojem Geminidów, które teraz widać na niebie.
Autor: mm/rs / Źródło: NASA, BBC