Tropikalny cyklon, który ostatnio przechodził nad Karaibami rozpadł się i zanikł. Wcześniej przyniósł powodzie, osunięcia ziemi, zniszczenia i śmiertelne ofiary.
W sobotę Emily regenerowała się w depresji w północnej części Bahamów. Teraz najprawdopodobniej czmychnie na otwarte wody Oceanu Atlantyckiego.
Aktualnie masy burzowego powietrza nie przekraczają prędkości 45km/h. Synoptycy przewidują, że najprawdopodobniej odzyska miano burzy tropikalnej, jeśli ruszy na północ, a następnie na północny wschód od Wysp Bahama i od wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych.
Zrobić musi niewiele, wystarczy, że przekroczy prędkość 63km/h. Z danych amerykańskiego Krajowego Centrum ds. Huraganów wynika, że prawdopodobieństwo odrodzenia się cyklonu wynosi 80proc. Może się zregenerować w ciągu następnych 24-48 godzin. Nic nie wskazuje jednak na to, żeby Emily stała się groźnym huraganem.
Emily nie jest w stanie wpłynąć na gospodarkę energetyczną Zatoki Meksykańskiej. Zanim wypuści się na Atlantyk ma jeszcze przynieść obfite opady deszczu w północno-wschodniej części Bahamów.
Niszczycielska droga Emily
Cyklon najpierw przeszedł nad małymi Antylami, potem dotarł do Dominikany i Haiti. Zdążył się rozpaść, zanim wkroczyły na ląd. Chmury kontynuujące swoją wędrówkę przyniosły na Dominikanie ulewne opady deszczu, które doprowadziły do powodzi i obsunięć ziemi. W gwałtownie wzbierających rzekach utonęły 3 osoby. W 56 wioskach bez dachu nad głową pozostaje ponad 7 tysięcy ludzi.
Na Haiti utonęła jedna osoba. Woda doszczętnie zniszczyła obozy dla poszkodowanych przez ubiegłoroczne trzęsienie ziemi.
Autor: usa//aq / Źródło: reuters, pap