Kilkaset stron aktu oskarżenia i 43 oskarżonych. Ten proces był już trzy razy odwoływany. Powodami były alarm bombowy, ucieczka z więzienia i niestawienie się na sali. Tym razem sąd podjął szczególne środki ostrożności. Nie obyło się bez problemów, ale proces wreszcie ruszył.
W czwartek ruszył proces "gangu Wariata" w Sądzie Okręgowym w Gdańsku.
To była kolejna próba rozpoczęcia procesu.
- Wcześniej nie udało się, ponieważ odbieraliśmy telefony, zgłoszenia fałszywych ładunków bombowych. To powodowało konieczność zarządzenia przerwy, sprawdzenia budynku sądu i tak przedłużało to postępowanie, że nie udało się go rozpocząć - mówi Tomasz Adamski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Tym razem jednak też nie obyło się bez problemów.
- Jeden z oskarżonych źle się poczuł, musiał być przebadany przez lekarza, który stwierdzi, czy może brać udział w dalszej części rozprawy - opowiadał przed salą rozpraw rzecznik.
Łącznie oskarżone są 43 osoby. Postawiono im zarzuty związane z działalnością w zorganizowanej grupy przestępczej, obrót narkotykami, czerpanie korzyści z prostytucji, a także posiadanie broni.
Głównym oskarżonym jest Damian W. ps. "Wariat", który miał kierować gangiem.
Mają oni zarzuty popełnienia 188 przestępstw między 2011 a 2014 rokiem. Grozi im kara do 15 lat więzienia.
Szczególne środki ostrożności
Przed każdą z trzech rozpraw sąd podejmował szczególne środki ostrożności. Jednak dopiero tym razem okazały się one skuteczne.
- Ograniczony został dostęp do sądu i zamknięte jedno wejście. Szczegółowo sprawdzano osoby wchodzące do budynku. Były one legitymowanie, przeglądano bagaż, ograniczano wjazd na teren sądu i to wszystko okazało się skuteczne - mówi Adamski.
Trzy nieudane próby
Sprawa "gangu Wariata" to jeden z większych procesów przed gdańskim sądem. Miał ruszyć 13 czerwca. Wówczas zastosowano nadzwyczajne środki ostrożności. W sądzie pojawili się antyterroryści. Ale wszystko to na nic, bo domniemany szef gangu miał zwolnienie lekarskie.
I to jeszcze nie koniec komplikacji. Okazało się, że jeden z kilkudziesięciu oskarżonych odsiadywał w tym czasie wyrok za inne przestępstwo i uciekł podczas prac poza zakładem karnym. Jakby tego było mało, kolejny oskarżony poinformował sąd, że zepsuł mu się samochód i nie zdąży dojechać. Na rozpoczęcie procesu bez niego sąd się nie zgodził.
Drugi termin wyznaczono na 18 lipca. I tym razem się nie udało. Powód? Niemal identyczny jak miesiąc wcześniej. Kilkoro oskarżonych, w tym domniemany szef, Damian W., nie stawili się w sądzie. W opinii biegłych, mężczyzna jest zdolny do udziału w procesie i powinien stawić się w sądzie.
Trzecia próba procesu odbyła się 11 września. Okazało się jednak, że po raz kolejny lista oskarżonych jest niepełna.
- Obecność wszystkich jest konieczna, aby odczytać akt oskarżenia – tłumaczyła wtedy Aleksandra Kaczmarek-Byzdra, sędzia Sądu Okręgowego w Gdańsku i odroczyła rozprawę. W czasie, gdy sędzia ogłaszała swoją decyzję, po raz kolejny ogłoszono alarm bombowy.
Nie tylko narkotyki
Handel narkotykami i substancjami psychoaktywnymi to nie jedyne, co na koncie ma "gang Wariata".
Według prokuratorów drugą - obok narkotyków - istotną sferą działalności grupy było sutenerstwo. - Członkowie grupy wynajmowali mieszkania na terenie Gdańska, Malborka, Elbląga oraz Tczewa i udostępniali je kobietom w celu świadczenia usług seksualnych. Organizowali również reklamę internetową i transport do klientów. Oskarżeni inkasowali niemal cały dochód z nielegalnego nierządu – tłumaczył Mariusz Marciniak z Pomorskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej w Gdańsku.
Dodał, że śledczym udało się znaleźć dowody, iż przestępcy "zarobili" na prostytutkach przynajmniej około 43 tys. zł.
Członkowie grupy nie tylko trudnili się sutenerstwem, ale też zwalczali konkurencyjne agencje towarzyskie m.in. zastraszając prowadzące je osoby oraz klientów. Zdaniem prokuratorów członkowie "grupy Wariata" m. in. niszczyli elewacje budynków, w których działali konkurenci, napadali na inne agencje, okradając klientów z pieniędzy i cennych przedmiotów. Podpalili też dziewięć aut wartych w sumie 276 tys. zł.
Próbując zastraszyć konkurencję, ale też w ramach przestępczych porachunków, członkowie grupy porwali i pobili dwóch mężczyzn.
Do pierwszego z tych zdarzeń doszło 30 grudnia 2013 r. w mieszkaniu w Gdańsku. Ofiara - mieszkaniec Gdańska – miał być bity drewnianymi trzonkami siekier, kopany po całym ciele, opryskiwany gazem pieprzowym, oblewany wodą i przetrzymywany na mrozie na balkonie. Z kolei mężczyznę porwanego w styczniu 2014 r. w Toruniu wywieziono w odludne miejsce i brutalnie pobito.
Kilku oskarżonych miało też wyłudzić prawie 200 tys. zł odszkodowania po celowym podpaleniu budynku, a kolejny oskarżony - obywatel Rosji – dokonać oszustwa: oferował do sprzedaży 200 ton wysokoparametrowej rudy żelazomanganu, a – otrzymawszy 20 tys. euro - dostarczył bezwartościową mieszankę rudy manganu i tłucznia kolejowego.
Wymuszenia, haracze, broń
Akt oskarżenia obejmuje też zarzuty wymuszania zwrotu długów i haraczy za rzekomą ochronę, nielegalnego posiadania broni palnej i amunicji (chodzi o trzy pistolety maszynowe, strzelbę i pistolet) oraz podrabiania dokumentów i posługiwania się nimi.
Poszczególne przestępstwa dokonywane były w różnych składach osobowych. O działalność przestępczą w ramach gangu "Wariata" oskarżono w sumie 18 osób. Pozostali oskarżeni to osoby, które doraźnie pomagały w różnych działaniach grupy lub dokonały przestępstw, na które natrafiono badając sprawę.
Do przestępstw objętych aktem oskarżenia miało dojść w latach 2011-14. Większość oskarżonych to mieszkańcy województw pomorskiego i kujawsko-pomorskiego. Byli oni zatrzymywani sukcesywnie w trakcie śledztwa.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/gp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24