Gubernator Minnesoty demokrata Tim Walz i senator z Ohio republikanin J.D. Vance zmierzyli się w jedynej planowanej debacie telewizyjnej kandydatów na wiceprezydenta USA. Jak oceniają komentatorzy, dyskusja pokazała różnice ideologiczne między nimi, jednak jej ton był wyważony, a kandydaci unikali personalnych ataków.
Debata zorganizowana przez stację CBS News trwała 90 minut i odbywała się w większości według tych samych zasad, co pojedynki Donalda Trumpa z Joe Bidenem i Kamalą Harris: kandydaci starli się bez udziału publiczności, bez rekwizytów i przygotowanych notatek, nie było też oświadczeń otwierających. Każdy z polityków miał 2 minuty na odpowiedź i minutę na replikę. ZW odróżnieniu od starć kandydatów na prezydenta Walz i Vance nie mieli domyślnie wyłączonych mikrofonów w trakcie zabierania głosu przez kontrkandydata.
"Normalna" debata - jak sobie poradzili
"Debata wiceprezydencka była czymś, co staje się coraz rzadsze we współczesnej amerykańskiej polityce: była normalna" - komentuje CNN.
Jak dodaje stacja, w starciu, które raczej nie zmieni losów wyścigu prezydenckiego, obaj kandydaci byli wobec siebie uprzejmi, kierując ostrze swoich ataków pod adresem głównych kandydatów do Białego Domu i skupiając się przede wszystkim na różnicach politycznych. Vance wielokrotnie atakował wiceprezydent Kamalę Harris za kryzys na granicy, obarczając ją osobistą odpowiedzialnością za rekordowy napływ nielegalnych imigrantów do USA, podczas gdy Walz ostro krytykował Donalda Trumpa za doprowadzenie do zaostrzenia prawa aborcyjnego w Stanach Zjednoczonych.
"Vance był młodszą twarzą i bardziej uprzejmym głosem republikanów" - relacjonuje CNN. W przeciwieństwie do Trumpa, poprawnie wymawiał imię Kamala i zwracał się do swojego przeciwnika, używając jego tytułu. Robił wszystko, by zamaskować swoje wyraziste, prawicowe poglądy, by być bardziej akceptowalnym dla centrowego wyborcy, do którego w przeważającej mierze skierowana była wtorkowa debata.
Z kolei Walz, który - jak zauważa CNN - "wyraźnie czuł się mniej komfortowo na scenie niż Vance", po nerwowym początku, nabrał pewności siebie, odzyskując lekkość wypowiedzi i elokwencję. "Running mate" Kamali Harris przedstawił Trumpa jako "kłamcę, który ignoruje opinie ekspertów i odrzuca prawdę, którą uważa za niekorzystną dla siebie".
Co ciekawe, w trakcie debaty nie padło ani jedno słowo o wojnie w Ukrainie, a wątek dotyczący geopolityki i bezpieczeństwa zdominowała sytuacja na Bliskim Wschodzie. Debata była mocno skupiona na wewnętrznych amerykańskich problemach, a starcie J.D. Vance'a i Tima Walza skierowane przede wszystkim do elektoratu wahającego się. Dla obu kandydatów była to niepowtarzalna szansa, by jednym wystąpieniem dotrzeć do szerokiej grupy amerykańskiego elektoratu, bo żaden z nich nie ma silnego poziomu rozpoznawalności w skali całego kraju.
W ocenie dziennikarza TVN24 BiS i eksperta od amerykańskiej polityki Michała Sznajdera wtorkowa debata przebiegła "bardzo kulturalnie, bardzo spokojnie i szokująco normalnie, jak na standardy, do których przyzwyczaiła nas amerykańska polityka w ostatnich latach". - To było coś, czego dawno w amerykańskiej polityce nie było. Oni momentami ocierali się naprawdę o całkiem wysoki poziom. Jak na standard ostatnich dziesięciu lat ja nie wierzyłem w to, co widzę - stwierdził Sznajder.
Zdaniem dziennikarza, choć obaj kandydaci zyskali w opinii widzów, przez większość czasu Walz wypadał słabiej. - Widać było, że jest troszkę, może nie stremowany, ale zdenerwowany. Jednocześnie to on zadał decydujący cios tego dnia - ocenił. - On był jak bokser, który obrywał przez całą walkę, ale w ostatniej rundzie się odwinął tak, że wszyscy byli w szoku - stwierdził Sznajder.
Wyjaśnił, że chodziło o moment, w którym Walz zapytał swojego rywala, kto wygrał wybory prezydenckie cztery lata temu. Było to nawiązanie do powtarzanego przez Donalda Trumpa twierdzenia o tym, że wybory zostały sfałszowane i "ukradzione" przez demokratów. Postawiony pod ścianą Vance wykonał unik, stwierdzając, że woli patrzeć w przyszłość.
- That's a damning non-answer - odparł Walz, czyli - jak przetłumaczył Sznajder- "to pogrążający pana brak odpowiedzi". - I to jest sprytna zagrywka ze strony Walza. On pokazał, o co w tym wszystkim chodzi - dodał.
Kluczowe tematy
1. Sytuacja na Bliskim Wschodzie
- To do Izraela należy decyzja, co jego zdaniem należy zrobić, aby zapewnić bezpieczeństwo swojemu krajowi, a my powinniśmy wspierać naszych sojuszników, gdziekolwiek się znajdują, kiedy walczą ze złymi ludźmi - powiedział J.D. Vance, odpowiadając na pierwsze pytanie debaty o to, czy USA powinny poprzeć ewentualny atak Izraela na Iran.
Odpowiadając na to samo pytanie Tim Walz przywołał wtorkowe słowa wiceprezydent Harris, która zapowiedziała, że USA "będą chronić nasze siły i siły sojusznicze", a Iran poniesie konsekwencje swojego ataku na Izrael.
Walz oskarżył też Trumpa o przyczynienie się do rozwiązania umowy atomowej z Iranem, która ograniczała jego program nuklearny. Vance z kolei oskarżył administrację Bidena o to, że za odmrożone przez nią fundusze (m.in. na zakup żywności) Iran wyprodukował broń, którą używał do ataku na Izrael.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kamala Harris: Gdyby Donald Trump był prezydentem, Putin siedziałby już w Kijowie i spoglądał na Polskę
2. Imigracja
Wypowiadając się na temat imigracji, Walz wspomniał o storpedowanym przez Donalda Trumpa ponadpartyjnym projekcie ustawy zaostrzającej restrykcje na granicy oraz o rozsiewaniu nieprawdziwych teorii o imigrantach jedzących zwierzęta domowe w Springfield w stanie Ohio.
- Mieliśmy najsprawiedliwszy i najsurowszy projekt ustawy o imigracji, jaki widział ten kraj. Ale tak się to kończy, kiedy nie chcesz rozwiązać problemu, tylko chcesz demonizować imigrantów. A Senator Vance mówi, że chce "tworzyć historie", by zwrócić uwagę na problem - powiedział Walz.
- To oczernia dużą liczbę ludzi, którzy są tu legalnie w społeczności Springfield. Republikański gubernator Ohio powiedział, że to nieprawda. Nie róbcie tego. To ma swoje konsekwencje - zaznaczył.
Vance oskarżył tymczasem Kamalę Harris o celowe prowadzenie polityki "otwartych granic" i pozwolenie na swobodny przepływ narkotyków, wspominając przy tym problemy swojej matki z uzależnieniem od opioidów. - To imigracja prowadzi do ogromnych problemów w Stanach Zjednoczonych: rodziców, których nie stać na opiekę zdrowotną, przeciążonych szkół. To musi się skończyć - zaznaczył.
3. Prawa kobiet
- Wkrótce poznacie ich "Projekt 2025": będziemy mieli rejestr ciąż. On ograniczy, jeśli nie uniemożliwi, dostęp do antykoncepcji i ograniczy, jeśli nie wyeliminuje, dostęp do leczenia niepłodności. Dla wielu z was, którzy słuchacie, w tym dla mnie, leczenie niepłodności sprawiło, że mam dziecko - powiedział Walz.
Vance zaprzeczył, by jego partia miała takie plany, choć przyznał, że jego poglądy na aborcję nie były podzielane przez dużą część kraju, czego dowodem było referendum w 2023 r. w jego stanie - Ohio - gdzie wyborcy opowiedzieli się za ochroną prawa do aborcji.
- I myślę, że to, czego nauczyłem się z tego, że musimy wykonać lepszą pracę, jeśli chodzi o odzyskiwanie zaufania ludzi - powiedział Vance. Zaznaczył też, że on i Trump opowiadają się za utrzymaniem obecnych zróżnicowanych regulacji aborcji w zależności od poszczególnych stanów.
Walz przywołał z kolei historię młodej kobiety Amber Thurman, która nie mogła dokonać aborcji w swoim stanie - Georgii - i zmarła podczas podróży do Karoliny Północnej, gdzie planowała zabieg. Dodał, że gdyby nie zniesienie ogólnokrajowego prawa do aborcji przez wybranych przez Trumpa sędziów, kobieta nadal mogłaby żyć.
4. Demokracja
- Kamala Harris zajmowała się cenzurą na skalę przemysłową. Robiła to podczas covidu. Robiła to w związku z wieloma innymi problemami, i to, moim zdaniem, jest o wiele większym zagrożeniem dla demokracji niż to, co powiedział Donald Trump, gdy mówił, że protestujący powinni pokojowo protestować 6 stycznia - powiedział Vance, odnosząc się do zachowania Trumpa podczas szturmu na Kapitol. Oskarżał obecną administrację o chęć cenzurowania użytkowników mediów społecznościowych za sianie dezinformacji.
Vance stwierdził, że mówienie o zagrożeniu dla demokracji ze strony Trumpa jest "śmieszne", bo ostatecznie oddał on władzę w 2021 r. Walz oskarżył z kolei Vance'a o uprawianie "rewizjonizmu historycznego" i zaznaczył, że Trump już teraz przygotowuje grunt, by po raz kolejny kontestować wyniki wyborów.
Republikański senator obiecał, że jeśli Walz i Kamala Harris wygrają wybory, uzna ich wynik i będzie się za nich modlił.
Źródło: PAP, CNN, NBC News, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: SARAH YENESEL/PAP/EPA